Reklama

Niedziela Łódzka

Nie zakryć sobą Chrystusa Boga

Ks. Witalij Prylepa z Niżyna na Ukrainie, który kilka dni temu zakończył kolędę w parafii Najświętszego Zbawiciela w Łodzi, opowiada o byciu proboszczem w malutkiej, jak na polskie realia, parafii, o ludziach tam mieszkających, pustoszejących miejscowościach i wojnie

Niedziela łódzka 5/2019, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum

Kościół parafialny w Niżynie

Kościół parafialny w Niżynie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: – Katolicy tu w Polsce różnią się od parafian Księdza?

Ks. Witalij Prylepa: – Jeśli to kwestia wiary, to nie. Bo ludzie wierzący są zawsze otwarci na przyjęcie Boga w drugim człowieku, Chrystusa w kapłanie. Widać jedynie różnicę w mentalności, kulturze i tę materialną.

– Na Ukrainie pracuje Ksiądz w malutkiej parafii...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Jestem proboszczem dwu parafii diecezji kijowsko-żytomierskiej. Jedna Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Niżynie (150 km na północ od Kijowa) – 73-tysięcznym mieście – liczy 20-25 osób, a druga w Pryłukach to 5-7 osób.

– To możliwe, by prowadzić tak małe wspólnoty?

– Tak. Takie tu są parafie, bo to bardzo specyficzny teren. To jest prawosławny teren, historycznie bardzo prawosławny i tam prawie nigdy nie było katolików.

Reklama

– I nagle się pojawili?

– To efekt rozwoju Kościoła rzymskokatolickiego po upadku Związku Radzieckiego i powstaniu Ukrainy. Kościół wyszedł wreszcie z katakumb i ci ludzie się teraz odnajdują. Parafia w Niżynie powstała w 2002 r. Najpierw dojeżdżali do niej księża oblaci Niepokalanej z Kijowa, a od 2012 r. jest ksiądz na stałe. Najpierw proboszczem był ks. Jerzy, obecnie ja. Jedynie kilku parafian to są katolicy z chrztu, np. pani Franciszka, żona wojskowego, która jeździła z mężem na różne placówki i zmieniała miejsce zamieszkania, pochodzi z Podola i ma korzenie katolickie.

– Parafianie to Ukraińcy?

– Większość to prawosławni Ukraińcy. Był też jeden Polak – pan Stefan, który miał swoją firmę u nas, ale przeszedł na emeryturę i wrócił już do Polski.

– Jak to jest taka mała wspólnota, to zna ich Ksiądz i pewnie każdego spowiada...

– W 2018 r. miałem Pierwsze Komunie czterech osób dorosłych. To prawosławni, którzy praktykują nasz obrządek i chcieli przyjąć Pana Jezusa. Pierwsza Komunia, a najpierw pierwsza spowiedź. Ale nie wszyscy jeszcze spowiadają się, tu jest jeszcze dużo pracy, bo ci ludzie bardzo emocjonalnie przywiązują się do osoby kapłana. To bardzo delikatne momenty, bo trzeba wyczuć i tak postępować, by sobą nie zakryć Chrystusa Boga. Dlatego czasami w duszpasterski sposób jest ciężko, bo chciałoby się, by oni przychodzili do Boga, a nie zawsze tak jest i się da.

– Posługę kapłańską pełni Ksiądz już 12 lat. Czemu taka droga, skoro na Ukrainie tak mało katolików?

– Nasza diecezja ma 4 województwa i nie wszystkie parafie są takie. Sam pochodzę z tradycyjnej rodziny, w której przekazano mi wiarę. Zrobiła to zwłaszcza babcia, mama taty. Ona w szczególny sposób przekazała mi wiarę – swoim świadectwem. A księża są tam, gdzie pośle ich biskup.

– W Niżynie i Pryłukach jest Ksiądz trochę misjonarzem?

– To za wielkie słowo. Chcę przekazać Chrystusa – robię to raz lepiej, raz gorzej, robię też co mogę, ale nie zawsze się udaje. I z wielką pokorą do tego podchodzę.

– A w pracy z taką małą grupą, są jakieś radości?

– Zawsze. To jak rodzina. Jak byłem w seminarium, marzyłem o takiej parafii. Bo pochodzę z tradycyjnej parafii i wiem, co to znaczy tradycyjność. Niestety – to nie zawsze wiara.

– Tu jest inaczej?

– Ci ludzie, którzy przychodzą – mam nadzieję, i czasami to widać – mają wiarę. Bo to jest nowe. Żniwo wielkie i nowa przestrzeń. A jeśli ludzie przychodzą autentycznie do Boga, to po nich to widać. Ale niestety jest bardzo ciężko. Jest zgorszenie – i w Kościele rzymskokatolickim i w prawosławnym. Choć mamy ze sobą dobre kontakty, jednak czasem coś zawodzi duchowo, kulturalnie, moralnie. Bo na prawosławnych ciąży duża odpowiedzialność za kulturę w mieście. Dostaję za to duże wsparcie od grekokatolika – ks. Romana. To pomaga. Musimy przecież dawać normalne świadectwo kapłana na tych terenach.

– To trudne tereny?

– Niestety tu nie ma przyszłości. Dużo osób wyjeżdża. Uczelnia im. Mikołaja Gogola narzeka na brak studentów. Mam w parafii dwie panie profesor, które skarżą się na to, że nie ma młodych ludzi. To też jedno z najbiedniejszych województw. Ogromny teren, ale mało mieszkańców, nie ma fabryk, zakładów, tylko rolnictwo takie małe, przydomowe. Ludzie wyjeżdżają do wielkich miast, a kto ma możliwość, to za granicę. Z mojej parafii wyjechało w tym roku 7 osób, dwoje umarło. Od o. Romana wyjechały cztery rodziny – to najczęściej nauczyciele i lekarze. Za pracą, za lepszym życiem. Ja to rozumiem. U nas jest praca, kto chce, ten ją znajdzie, ale wynagrodzenie za nią niewielkie. Gdy obok kościoła trzeba coś zrobić, bo to wszystko jest jeszcze surowe, znaleźć dobrego majstra w takim mieście jest problemem. Ludzie albo jeżdżą codziennie do Kijowa, albo za granicę. Pozostają tylko tacy, których mogę wziąć dorywczo i tacy, z którymi się chlebem dzielę, bo jak mnie uczyła mama – chleb jest święty i zawsze kawałkiem trzeba się podzielić.

– A czego potrzeba w Księdza parafiach?

– Najważniejsza jest modlitwa. Uczę parafian, by byli samodzielnymi. Mała parafia, wspomagają nas niektórzy – jak np. ks. Grzegorz, ale mówię im, że parafia nie jest moja, bo ja dziś tu, a jutro pójdę gdzie indziej. I oni biorą odpowiedzialność za to. To dzięki tym ludziom mam zawsze kawał chleba na stole. Sami zbierają pieniądze i dzięki temu mogę spokojnie zapłacić za wodę i za światło, dołożą też do drewna. Oni chcą to robić. Bo to bardzo ofiarni ludzie.

– Nie zazdrości Ksiądz parafii ks. Grzegorzowi?

– Ta parafia ma ducha, jest tu bardzo ładny kościół, ale pewnie – jaki proboszcz, taka parafia. Pan Bóg przecież widzi, jaki ksiądz jest. Te przyjazdy tu wspomagają parafie – materialnie. Dzięki sercu ks. Grzegorza i ofiarom można u nas sporo zrobić. Ale nie mam uczucia zazdrości. Zawsze lubiłem walczyć o swoje. I być godnym swojego. Malutka parafia to malutka, ale jeśli w Niżynie na 20 osób jeszcze nigdy nie odprawiałem Mszy św. codziennej w pustym kościele, bo zawsze jest 5-6 osób, to coś znaczy. Mam jednego ministranta – pana Włodzimierza, który pięć razy siedział w więzieniu. Przyszedł dlatego, że jego siostra raz czy dwa razy w miesiącu była na Mszy św. u nas. Przez dwa lata przygotowywał się i już przystępuje do Komunii św. i spowiedzi. Mam różnych parafian – i inteligencję, i ludzi zagubionych. I kiedy widzę, że obojętne, kto odprawia Mszę św., to przychodzą co niedzielę, to dla mnie dodatkowa satysfakcja. Bo to świadczy, że ten człowiek ma i chce mieć relację z Bogiem. To tylko dwadzieścia osób z całego miasta, kilka osób takich wierzących jest jeszcze u ks. Romana, grekokatolika, ale jeśli wziąć całe 73-tysięczne miasto, to serce chce, by ten poziom trochę wzrósł. Ale ziarno do ziarna.

– Być mniejszością w społeczności rożnych religii jest trudno?

– Jest szansa być naprawdę żywym świadkiem wiary. Kilka tygodni temu, gdy była u mnie Pasterka, a był przecież stan wojenny, przez dwa dni stała ekipa policjantów z bronią. Częstowałem ich kawą, i w pewnej chwili zaszedł policjant i pyta, czy nie będzie mieć grzechu, że do katolickiego kościoła wchodzi. Dużo jest takich sytuacji, że ludzie są nastawieni do nas jako do sekty, niewierzących, heretyków. A takie sytuacje daje Pan Bóg, że jest szansa powiedzieć i pokazać prawdę. Policjant mówi: „Nas uczono”. A ja mu na to: „To jest dom Boży, a ty jesteś dzieckiem Bożym i to ty masz prawo tu wejść, a nie mój zły czy dobry humor cię tu wpuścić. To jest twoje prawo jako dziecka Bożego”. Broń u mnie zostawili, bo do kościoła kazałem wejść bez broni. Ale myślę – jakie u ludzi jest myślenie o katolickim Kościele na tych terenach?

– A jak ta wojna wpływa na żyjących tam ludzi?

– Na początku była mobilizacja narodu. Nasz naród tak ma, że bieda wszystkich łączy i jednoczy. Teraz dużo chłopaków przychodzi z psychologicznymi problemami. Nie mówię już o tym, że oni są fizycznie poranieni. Z niektórymi prowadziłem rozmowy i wiem, że są w fatalnym stanie. Bo tam na froncie widzą całą prawdę. Oni idą oddawać swoje życie za państwo, za swoje rodziny, kraj i widzą, że są bezowocną ofiarą. I choć ta wojna jest odległa, bo od nas to prawie 800 km, to kiedy matka otrzymuje trumnę z ciałem swojego syna, to dla niej ta wojna jest tu.

– Widział Ksiądz takie sytuacje?

– Tak. Na cmentarzu były modlitwy za ofiary. Od nas są też chłopcy, którzy byli tam. Szli dobrowolnie. Jako ochotnicy...

– Żałuje Ksiądz takiej drogi?

– Nigdy. Na razie mówię to z pokorą. Lubię kapłaństwo, bo to jest Chrystusowy dar. Nie moja własność, bo to On mnie takiego wybrał. On, ja jestem niegodny. U nas ludzie myślą, że jeśli ksiądz został księdzem, to jest jakiś osobliwy, ale to nieprawda.

2019-01-30 11:36

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Adrian Galbas: Synteza synodalna to dobry rachunek sumienia

[ TEMATY ]

wywiad

spotkania synodalne

Abp Adrian Galbas

Episkopat News

Prawdziwym fenomenem jest zbieżność wniosków, które przyszły z różniących się od siebie diecezji. Interpretuję to jako głos Ducha Bożego, który na drogach synodu chce nam w ten sposób coś istotnego powiedzieć – mówi abp Adrian Galbas w rozmowie z KAI nt. wniosków z diecezjalnego etapu Synodu, który zakończył się opublikowaniem „Syntezy krajowej”. Dodaje, że warto jest ją potraktować jako rodzaj rachunku sumienia, który powinien zostać przeprowadzony na różnych poziomach kościelnego życia.

Marcin Przeciszewski, KAI: Księże Arcybiskupie, zakończył się diecezjalny etap XVI Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów na temat: „Ku Kościołowi synodalnemu: Komunia, uczestnictwo, misja”. Właśnie została opublikowana „Synteza krajowa”. Jak ta praca była w Polsce zorganizowana? Jaki był oddźwięk polskich diecezji, zakonów i innych środowisk? Jaka część duchowieństwa oraz wiernych wzięła udział w pracach synodu?

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

Konferencja naukowa „Prawo i Kościół” w Akademii Katolickiej w Warszawie

2024-04-24 17:41

[ TEMATY ]

Kościół

prawo

konferencja

ks. Marek Paszkowski i kl. Jakub Stafii

Dnia 15 kwietnia 2024 roku w Akademii Katolickiej w Warszawie odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Prawo i Kościół”. Wzięło w niej udział ponad 140 osób. Celem tego wydarzenia było stworzenie przestrzeni do debaty nad szeroko rozumianym tematem prawa w relacji do Kościoła.

Konferencja w takim kształcie odbyła się po raz pierwszy. W murach Akademii Katolickiej w Warszawie blisko czterdziestu prelegentów – nie tylko uznanych profesorów, ale także młodych naukowców – prezentowało owoce swoich badań. Wystąpienia dotyczyły zarówno zagadnień z zakresu kanonistyki i teologii, jak i prawa polskiego, międzynarodowego oraz wyznaniowego. To sprawiło, że spotkanie miało niezwykle ciekawy wymiar interdyscyplinarny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję