Reklama

Niedziela Wrocławska

Pielgrzymka zaufania

Co roku do katedry w Santiago de Compostela dociera kilkadziesiąt tysięcy pątników, idących szlakiem św. Jakuba. Jednym z nich jest Ksawery Dominiak, 28-latek zamieszkały we Wrocławiu, który podejmował „pielgrzymkę zaufania” dwa razy

Niedziela wrocławska 43/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

pielgrzymka

Archiwum prywatne pielgrzyma

Ksawery Dominiak przed katedrą w Santiago de Compostela

Ksawery Dominiak przed katedrą w Santiago de Compostela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pod koniec lipca 2015 r., 47-litrowy plecak wypełniony po brzegi czekał w Chojnowie gotowy do drogi. – Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, więc miałem przy sobie wszystko, w związku z czym plecak ważył całe 13 kg – wspomina Ksawery. Choć pragnął przejść całość szlaku na raz, to w Szwajcarii, po 40 dniach i 1500 km pielgrzymowania, pod ciężarem noszonym na plecach oraz w efekcie nocowania na zewnątrz, kolana dały o sobie znać...

Ksawery musiał wrócić do Polski. I chociaż od tej pory jego dorosłe już życie zaczęło toczyć się swoim rytmem, Pan Bóg ciągle pobudzał serce, by wróciło na szlak. – Było pragnienie, ale nie było decyzji. Przełomowy moment nastąpił wtedy, gdy w kwietniu tego roku pojechałem na rekolekcje ignacjańskie do Bliznego. Tam rozeznałem, że jeżeli chcę wybrać Boga, muszę wrócić na szlak, wyjść z miejsca, w którym się zakorzeniłem. Muszę zostawić Wrocław, stałą pracę, znajomych, muszę ruszyć się z miejsca, w którym jest mi dobrze – dzieli się pielgrzym. Kto z nas wyobraża sobie dzisiaj wziąć 3-miesięczny urlop od świata, żeby... iść? Możemy sobie tylko wyobrazić reakcję otoczenia na taką decyzję 28-letniego mężczyzny, którego priorytetem powinno być przecież szukanie żony i stała praca. – Początkowo rodzice byli przeciwni. Powiedziałem, że szanuję ich zdanie, ale to moje życie i chcę to zrobić. Oswoili się z tą myślą po ok. 2 tygodniach i zaczęli mnie bardzo wspierać w drodze – mówi Ksawery. Pierwszy etap jego pielgrzymki zakończył się w Lozannie, a więc to właśnie stamtąd startował przy drugiej próbie, która rozpoczęła się 30 czerwca.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czy było inaczej?

Ksawery zaznaczył, że drugie wyruszenie na szlak znacznie różniło się od tego pierwszego. – Za drugim razem wiedziałem już, na co się piszę i mogłem bazować na swoim doświadczeniu. Tym razem kupiłem 33-litrowy plecak i ograniczyłem się wyłącznie do podstawowych rzeczy, takich jak lżejszy śpiwór, karimata, dwie pary spodni, dwie pary skarpetek, dwie pary majtek i dwie koszulki. Już miałem świadomość, że to wszystko waży i wszystko muszę nosić na plecach, a z kolanami nie było za dobrze, więc nie chciałem powtórki... – opowiada pątnik. Ta pielgrzymka zdecydowanie nie różniła się od poprzedniej tylko wyposażeniem plecaka. – Patrząc z perspektywy czasu wiem, że wtedy szukałem siebie, prowadziłem bloga, żeby inni widzieli, że idę, skupiałem się na sobie. Miałem ze sobą smartfona, dzięki któremu słuchałem muzyki, konferencji i rozwijałem się intelektualnie. W pewnym momencie zacząłem odmawiać Nowennę Pompejańską i po mniej więcej 20 dniach zauważyłem, że nie wyrabiam się z modlitwą. To mnie zastanowiło – jak to możliwe, że tylko idę i nie mam czasu na modlitwę? – mówi mężczyzna. Tym razem smartfon ustąpił miejsca staremu, dobremu telefonowi bez androida, który posłużył, by raz na jakiś czas dać znak życia rodzicom. Internetowe mapy zastąpiły ich papierowe wersje i kompas. W plecaku znalazło się też Pismo Święte oraz książka Tomasza a Kempisa „O naśladowaniu Chrystusa”.

Reklama

Samodyscyplina i zaufanie

Na Camino de Santiago można ruszyć pieszo lub rowerem. Są także tacy, którzy wybierają pokonanie szlaku konno. Niezależnie od środka transportu nie da się ukryć, że ten rodzaj pielgrzymowania wymaga przede wszystkim samodyscypliny, a także odwagi i zaradności. Pielgrzym sam decyduje, ile kilometrów pokona danego dnia i o której godzinie wstanie. Musi również dobrze rozplanować swoje wydatki, zatroszczyć się o nocleg i jedzenie, a także zadecydować o formie modlitwy oraz odpowiednim czasie na nią.

Ksawery pokonywał średnio 35 km dziennie, uwzględniając zasadę „Lazy Sunday” – w niedzielę robił zazwyczaj ok. 25 km, by zawsze zatrzymać się na Mszy św. i chwilę odpocząć. Trzeba pamiętać, że na tym szlaku nie ma księży przewodników, busów bagażowych, a pątnicy nie poruszają się w kolumnie pielgrzymkowej, co wcale nie oznacza, że są zdani sami na siebie. I o to w tym wszystkim chodzi – całkowicie zdają się na Pana Boga i Jego plan! Ksawery zdecydował się tym razem nie rezerwować miejsc noclegowych. Ufał, że Pan Bóg się o niego zatroszczy i tak faktycznie było. – W pewnej miejscowości we Francji okazało się, że w żadnym schronisku nie ma już wolnych miejsc. Była godz. 19.00, na zewnątrz chłodno, a do następnej miejscowości kolejne 8 km. Zanim dotarłem, zapadł zmrok. Byłem bezradny i wołałem do Boga, żeby działał, bo ja nie miałem już wpływu na nic – opowiada Ksawery. Wtedy dostrzegł przystanek autobusowy, a niedaleko niego cmentarz. Wiedział, że znajdzie tam pitną wodę. W drodze powrotnej na przystanek zatrzymał się przy kościele. Usłyszał, że coś dzieje się w środku, a o godz. 21.45 we Francji nic nie miało prawa się tam dziać. – Wewnątrz odbywał się koncert muzyki klasycznej, a ja nie słuchałem muzyki od miesiąca. To było niesamowite! W środku było ok. 12 osób. Kiedy koncert dobiegł końca, podeszło do mnie starsze małżeństwo, które zaproponowało mi nocleg – wspomina pielgrzym. Pan Bóg jest wielki. Kiedy Ksaweremu wydawało się, że znów zmarznie pod gołym niebem, w Bożych planach czekał na niego nocleg w ciepłym domu z basenem i własnym pokojem!

Reklama

Mimo wszystko

Mimo dyskomfortu fizycznego, niepełnowartościowych posiłków, noclegów na cmentarzach i przystankach, często mimo strachu i permanentnego zmęczenia niezależnie od przespanych godzin, dla Ksawerego była to prawdziwa pielgrzymka zaufania. – Co się zmieniło? Jeszcze potrzebuję czasu, żeby to nazwać, ale to był dla mnie na pewno czas, żeby w końcu przestać próbować po swojemu, a pozwolić Bogu działać w moim życiu – dzieli się 28-latek, który łącznie szedł do Santiago de Compostela ponad 4 miesiące.

* * *

Wiele lat temu jeden z pracowników ekipy budowlanej, remontujący łazienkę w rodzinnym domu Ksawerego, zapytał go, jako małego chłopca, czy czytał „Pielgrzyma” autorstwa Paulo Coelho. – Nie – odpowiedział kilkulatek. Mężczyzna zdradził mu wtedy swoje marzenie – pójść pieszo do Santiago de Compostela. – Zobaczysz, kiedyś to zrobię – zarzekał się. Nie wiemy, czy mu się udało, ale od tego czasu to samo pragnienie zaczęło kiełkować w sercu dorastającego chłopaka, który po studiach postanowił ruszyć w drogę i szukać Boga na szlaku św. Jakuba.

2019-10-22 13:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pielgrzym w domu – Bóg w domu!

Pod oknami mojego częstochowskiego domu coraz częściej słyszę radosne pielgrzymkowe pieśni. To znak, że cała Polska wędruje już na Jasną Górę. Sierpień w wyjątkowy sposób będzie usłany pielgrzymią modlitwą, pokutą i uwielbieniem Boga. Ten, kto choć raz wyruszył na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, wie doskonale, co to znaczy, kiedy na swoim pielgrzymim szlaku spotka się z życzliwym przyjęciem. Są miejscowości, w których przygotowuje się nawet kilkadziesiąt tysięcy porcji jedzenia i picia. Są plebanie, które na czas noclegu pielgrzymów zamieniają się w oblężone do granic możliwości noclegownie i jadłodajnie.

CZYTAJ DALEJ

Wszyscy mamy coś z kapłaństwa

Kiedy w Wielki Czwartek otrzymuję życzenia z racji święceń kapłańskich, lubię na nie odpowiadać słowem: „wzajemnie”. Widzę czasem zdziwienie świeckich przyjaciół. W naszej ogólnej świadomości kapłaństwo dotyczy przecież wyświęconych mężczyzn, sprawujących sakramenty, głoszących Słowo Boże i zaliczonych do specjalnego stanu zwanego duchowieństwem. A przecież udział w kapłaństwie Chrystusa nie zaczyna się od sakramentu święceń, ale od chrztu świętego. To przez chrzest przyjmujemy na siebie udział w prorockiej, królewskiej i kapłańskiej misji Jezusa.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję