Zapytałam młodych z diecezji tarnowskiej, czym w ich życiu są święta Bożego Narodzenia, co jest dla nich prawdziwym symbolem tego czasu? Oto ich odpowiedzi: Magdalena Kusibab z parafii w Pustyni: – Poprzedzający Boże Narodzenie Adwent był dla mnie zawsze czasem oczekiwania. Miał się narodzić Chrystus i już jako mała dziewczynka czułam, że to jeden z ważniejszych momentów w roku. Chodziłam na Roraty, robiłam piękne serduszka z papieru i wrzucałam je do koszyka na wieczornej Mszy św. Gdy zostawałam wylosowana, rozpierała mnie duma i nieopisane szczęście. Wracałam do domu, niosąc w dłoniach figurkę małego Jezusa, przekonana, że sam Chrystus chciał spędzić ze mną jeden dzień. Dziś wiem, że On wracał każdego dnia, że był ze mną od zawsze. Gdy myślę o świętach Bożego Narodzenia, słyszę w głowie kolędę „Bóg się rodzi”. Zawsze tak samo wzrusza, bo wiem, że On narodził się dla mnie. Dla nas wszystkich.
Reklama
Joanna Cabak z Nowego Sącza: – Boże Narodzenie to dla mnie ciągłe przypominanie, że Jezus przychodzi do codzienności. Nawet jeśli przespałam Adwent, nie czekałam, okien zapomniałam umyć, a na Wigilię jadę z głową pełną niezałatwionych spraw – On przychodzi. Wchodzi do mojej codzienności takiej, jaka jest. Nie wywołuje zamieszania, nie narzeka na zimny barszcz, nie patrzy krzywo na niedobraną stylizację świąteczną. Ale z miłością spogląda w moje serce i chce być w nim, chce być w moich relacjach, rodzinie, chce z nami zasiąść do stołu, podzielić się opłatkiem i się cieszyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dawid Róż z Bobowej: – Uważam Boże Narodzenie za niezwykły czas, który przypomina, że Jezus się narodził i zmarł po to, abym ja mógł żyć. I pomimo że narodzenie Jezusa świętujemy co roku, to z biegiem lat staram się te święta przeżywać bardziej świadomie. Z jeszcze większą wdzięcznością. Od jakiegoś czasu nieodłącznym elementem świąt stał się wyjazd na Taizé, który niejako je dopełnia. Pozwala kontynuować czas zadumy, a jednocześnie wielkiej radości w gronie innych chrześcijan.
Magdalena Szczepanek z Pustkowa-Osiedla: – Od kilku lat patrzę na święta Bożego Narodzenia pod dwoma różnymi kątami. Z jednej strony to czas spędzony w gronie najbliższych, pełen uśmiechu, niekończących się rozmów, wzruszeń i życzeń. Ale nade wszystko to oczekiwanie na przyjście Mesjasza. Zrozumiałam, że te przyziemne rzeczy, zachowania są jakby podstawą do gotowości na Jego przyjście. Święta powinniśmy przeżywać w wymiarze duchowym, bo czekamy przecież na miłość i to ona wypełni resztę. Boże Dzieciątko przyniesie radość, bo dziecko zawsze wnosi do domu radość. Tym są dla mnie święta Bożego Narodzenia – nadzieją i oczekiwaniem na miłość.
Młodzi potrafią odrzucić komercjalizację świąt i dostrzec to, co w nich najważniejsze. Postawa ta napawa nadzieją, że Chrystus nigdy nie przestanie rodzić się w naszych domach i sercach.