Podobno każdy początek jest trudny. Zapewne będzie tak i tym razem, gdy stoimy na progu nowego roku i mieszają się w nas obawy i nadzieje. Czego jest w nas w tej chwili więcej: lęku – bo pandemia, kryzys, drożyzna, czy nadziei – bo jeśli Bóg z nami, to któż przeciwko nam? Najczęściej jednak w tym czasie jesteśmy na etapie składania sobie i najbliższym noworocznych przyrzeczeń. I choć dla wielu z nas zapału wystarczy na jakiś miesiąc, to pragnienia te w jakimś stopniu w nas zostaną... A może w tym roku będzie inaczej? Może damy radę, wytrwamy i coś dobrego wydarzy się w nas i wokół nas?
Dla mnie takim postanowieniem, które podejmuję u progu nowego roku – zawsze trudnym i będącym dużym wyzwaniem – jest odpowiedzialność za słowa. Uważność w ich wypowiadaniu i umiejętność dostrzegania ich wartości. Bo słowo – o czym przekonałem się niejednokrotnie – ma sporą moc i zawsze pozostawia po sobie ślad. I wyłącznie od nas zależy, jaki on będzie – czy stanie się darem dla świata, czy napełni go smutkiem, gniewem, nienawiścią...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W pierwszą niedzielę nowego roku słyszymy w kościołach fragment z Prologu Ewangelii wg św. Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo (...). Wszystko przez Nie się stało...” (J 1, 1-2). Słowo, które jest od początku u Boga, zjawia się jako światłość i oświeca każdego człowieka przychodzącego na świat. Każdemu daje możliwość poznania Go, a przez to szansę na włączenie się do Bożej rodziny. Aby się nam w widoczny sposób objawić, przebywa między nami jako człowiek: „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14).
Reklama
Dlatego właśnie słowo ma tak fundamentalną wartość dla chrześcijan. Idąc dalej w tym ewangelicznym znaczeniu – także wypowiadane przez nas słowa nabierają olbrzymiej wagi, o czym wielu z nas nie pamięta. Słowo – idea, która zstępuje ze świata ducha do świata materii – staje się dźwięczne, różnobarwne, zrozumiałe lub nie. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że słowo jest wyrazem tego, czym żyje serce. To, co ukrywamy w jego głębi, prędzej czy później wybrzmi w naszych ustach. Jeżeli chcemy poznać prawdziwe intencje drugiego człowieka, jego poglądy, upodobania – warto zwrócić uwagę na to, co mówi. Wprawdzie wymaga to niekiedy sporo czasu, jednak specjaliści w tej materii przekonują, że m.in. na podstawie słów można czytać w czyimś sercu. Mądre włoskie przysłowie mówi: La lingua batte dove il dente duole – Język trafia tam, gdzie ząb boli – czyli nasze myśli kierują się zawsze ku temu, na czym nam najbardziej zależy, o co się martwimy, a im bardziej sprawy te zajmują nasze myśli, tym częściej o tym mówimy. Dużo w tym prawdy. Ten, kto nieustannie mówi o karierze, ma w sercu żądzę sławy. Ten, kto ciągle gada o pieniądzach, często okazuje się człowiekiem chciwym... itp. Słowo zawsze stoi na początku działania, potrafi nas uruchomić, zmobilizować, pchnąć do czynów. Bo przecież prawdziwa wartość człowieka wynika nie z tego, co mówi, ale co robi. „Po owocach ich poznacie” – przekonuje Jezus.
Dla nas, osób tworzących Niedzielę, każde słowo, które pojawia się na naszych łamach, rodzi szczególne zobowiązanie. Towarzyszy nam świadomość, że słowa zostały nam dane nie po to, by wprowadzać czytelnika w błąd, ale by rzetelnie, wiarygodnie opisywać i komentować otaczającą nas rzeczywistość. Nie po to, byśmy ukrywali, zmuszali do milczenia nasze myśli, lecz po to, aby je ujawniać, by wprzęgnąć je w służbę światłości, która „w ciemności świeci...”. Za Orianą Fallaci, jedną z najlepszych dziennikarek XX wieku, powtarzamy: „Słowo pisane nie jest nieme. Jest głosem – także kiedy piszę, nie milczę”.
W nowym roku dbajmy więc bardziej o słowa, aby stały się zwierciadłem naszych myśli i głosem naszego serca. Niech będą pochodnią dla zabłąkanych, podporą dla słabych i balsamem dla zranionych serc. Niech przywracają nadzieję wątpiącym, staną się impulsem dla apatycznych i orędziem pokoju dla ludzi o złych myślach – tego życzę Państwu i sobie w 2022 r.