Człowiek pierwotny żył jakby poza czasem. Całe dnie uganiał się za zwierzyną lub z mozołem uprawiał pola. Spieszył się, żeby naprawić dom, zanim przyjdą chłody, i cierpiał z głodu na wiosnę, kiedy kończyły się zapasy jedzenia. Jedynym wyznacznikiem czasu były dla niego pory roku, od których zależało przeżycie, a te przychodziły i odchodziły w niekończącym się cyklu.
Księżyc kontra Słońce
W miarę rozwoju cywilizacji zaczęto jednak dostrzegać pewne zjawiska astronomiczne i wykorzystywać je w codziennym życiu. Kiedy Księżyc znajdował się w pełni, można było polować także w nocy. Poszczególne fazy Księżyca występowały w jednakowych odstępach czasu, a to umożliwiało planowanie. Od jednej pełni Księżyca do następnej upływało 29 i pół dnia, czyli miesiąc, a 12 takich miesięcy pokrywało się mniej więcej z powtarzalnością pór roku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Później zaczęto dostrzegać także inne zjawiska. Okazało się, że dwa razy w roku – na wiosnę i na jesień dzień trwa tyle samo co noc. Zauważono również, że dwa razy w roku następuje przesilenie, kiedy w zimie długa noc zaczyna być coraz krótsza i odwrotnie w lecie. Wszystkie te zjawiska tłumaczono wpływem sił nadprzyrodzonych i wkrótce kapłani różnych religii, próbujący zgłębić ich naturę, posiedli dużą wiedzę astronomiczną. Szybko dostrzegli pewną bardzo niewygodną nieścisłość. Dwanaście miesięcy księżycowych nie pokrywało się w pełni z rokiem słonecznym. Różnica wynosiła prawie 11 dni i w miarę upływu lat się nawarstwiała, powodując najróżniejsze komplikacje.
Grudzień we wrześniu
Praktyczni ponoć Rzymianie długo nie mogli się zdecydować na przyjęcie logicznego systemu mierzenia czasu. Legenda mówi, że kalendarz rzymski został nadany przez pierwszego króla Rzymu Romulusa. Ze względu na szczególną skłonność władcy do liczby 10, wymyślił on rok składający się z 10 miesięcy liczących w sumie 304 dni. Początek roku zbiegał się z równonocą wiosenną, po czym następowały 4 miesiące, których nazwy nawiązywały do imion bogów, począwszy od Marsa (Martius). Na nazwy kolejnych miesięcy zabrakło pomysłów i były one po prostu numerowane: piąty (quintilis), szósty (sextilis) itd., aż do miesiąca dziesiątego (decembris). Potem następował lekceważony i nienazwany okres zimowy, który liczył 61 dni.
Reklama
Ten mało przydatny dla społeczności rolników kalendarz został zmodyfikowany przez kolejnego króla Rzymu – Numę Pompiliusza. Chciał on, żeby rok odpowiadał dwunastu cyklom księżycowym, więc przed marcem wstawił dwa dodatkowe miesiące: styczeń i luty. Dawało to razem 354 dni. A ponieważ przesądni Rzymianie unikali liczb parzystych, król dodał do nowego kalendarza jeszcze jeden dzień, a miesiące liczyły sobie 29 albo 31 dni. Rok, tak jak poprzednio, rozpoczynał się od marca, ale kończył tym razem na lutym. Był to miesiąc przeznaczony na obchodzenie kultu zmarłych oraz obrzędy oczyszczenia przed nowym rokiem, ogólnie uznany za pechowy. Żeby osiągnąć pełną liczbę 355 dni według kalendarza księżycowego, zdecydowano, że to właśnie luty będzie miał parzystą liczbę 28 dni i będzie najkrótszy.
Ten system szybko zaczął się rozmijać z porami roku. Wymyślono więc, żeby co jakiś czas dodawać trzynasty miesiąc wyrównujący tę różnicę. Władzę nad kalendarzem powierzono najwyższemu kapłanowi, który był wybierany spośród polityków. Często nadużywał on tej władzy, dodając ów dodatkowy miesiąc, kiedy było to dla niego wygodne. W ten sposób skracano kadencję niechcianym konsulom i senatorom, a wydłużano faworytom. Wszystko to spowodowało takie zamieszanie, że w 46 r. przed Chr. kalendarzowy grudzień wypadał we wrześniu.
Dzięki kobiecie
W tym czasie w Egipcie już od kilku tysięcy lat stosowano lepszy sposób dzielenia czasu. Najważniejszym wydarzeniem w tym kraju, od którego zależało życie mieszkańców, były wylewy Nilu. Ich początek wypadał co 365 dni, zawsze wtedy, gdy najjaśniejsza gwiazda – Syriusz pojawiała się nad horyzontem w punkcie, w którym wschodzi Słońce. Według kalendarza słonecznego, dzielono też rok na miesiące. Juliusz Cezar, który pojawił się w Egipcie w pogoni za wrogiem, pewnie by tego nawet nie zauważył, gdyby nie młodziutka królowa Kleopatra. Zadurzył się w niej tak bardzo, że przedłużył swój pobyt nad Nilem o kilka miesięcy. Zapoznał się z egipskim kalendarzem i kiedy w końcu ruszył w drogę powrotną, zabrał ze sobą astronoma Sozygenesa.
Reklama
Reforma wprowadzona przez Cezara ustanawiała liczbę 365 dni w roku. A ponieważ astronomiczny rok trwał ponad 6 godzin dłużej, wprowadzono zasadę, że co czwarty rok będzie przestępny i będzie miał jeden dzień więcej. Miesiące miały liczyć na przemian 30 i 31 dni z wyjątkiem lutego, który w roku przestępnym miał mieć 29 dni. Do roku, w którym wprowadzono zmiany, doliczono 67 brakujących dni, przez co wydłużono go do 445 dni, a kolejny rok miał się zacząć 1 stycznia. Przy okazji, żeby okazać wdzięczność reformatorowi, miesiąc, w którym się urodził, nazwano jego imieniem (Julius).
Rzymianie byli dumni ze zmiany i nowego kalendarza juliańskiego. Wkrótce zaczęli jednak przy nim majstrować. Najpierw zapominali dodawać lata przestępne, a później je hurtowo uzupełniali. Kiedy władcą został Oktawian August, postanowiono docenić także jego zasługi, zmieniając nazwę sierpnia na augustus i dodając do tego miesiąca jeden dzień. Żeby ogólna suma się zgadzała, odebrano przy tym jeden dzień lutemu.
Wielkanoc ratuje kalendarz
Kalendarz juliański także nie był dokładny. Rok w nim był o 11 minut dłuższy od rzeczywistego. Różnica ta po 128 latach urastała już do pełnej doby. To bardzo komplikowało i tak trudne wyliczanie ruchomej Wielkanocy. Kiedy po przeszło 1600 latach, z powodu przesunięcia daty, w święta coraz częściej padał śnieg, postanowiono coś z tym zrobić. Wreszcie w 1582 r. papież Grzegorz XIII dokonał reformy. W nowym kalendarzu, zwanym dziś gregoriańskim, opuszczono 10 dni nadwyżki (po 4 października od razu był 15). Lata przestępne pozostały, ale dla jeszcze większej dokładności wprowadzono zasadę, że nie będzie rokiem przestępnym rok kończący stulecie, jeśli nie dzieli się on przez 400. Ograniczono w ten sposób błąd do 26 sekund na rok.
Zmiana kalendarza była przyjęta od razu tylko w kilku katolickich krajach Europy, m.in. w Polsce. W wielu miejscach buntowano się natomiast przeciw „kradzieży cząstki życia”, dochodziło do zamieszek. Reformy nie przyjęto też w krajach protestanckich i prawosławnych, uważając ją za papieskie oszustwo. Dochodziło do paradoksów. Wyruszywszy z katolickiej Ratyzbony w styczniu, można było dotrzeć do odległej o 50 mil protestanckiej Norymbergi w grudniu poprzedniego roku. Stopniowo jednak wszystkie kraje wprowadziły zmiany. Ostatnim państwem, które przyjęło kalendarz gregoriański w 2016 r., była Arabia Saudyjska.