Reklama

Wiadomości

Pierwsza ofiara wojny

Europejczycy powoli obojętnieją wobec wojny na Ukrainie. Zmęczenie jej obrazami i stojący u bram kryzys ekonomiczny osłabiają chęci solidarnościowego wsparcia. Rodzime media obracają się w świecie iluzji, tendencyjnie relacjonując wydarzenia z frontu.

Niedziela Ogólnopolska 24/2022, str. 26-27

[ TEMATY ]

inwazja na Ukrainę

rosyjska agresja na Ukrainę

PAP/EPA

Ukraińscy żołnierze patrolujący teren miasta bachmut w obwodzie donieckim, 31 maja

Ukraińscy żołnierze patrolujący teren miasta
bachmut w obwodzie donieckim, 31 maja

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tradycyjnie podczas śniadania śledzę na ekranie laptopa najświeższe wydarzenia przekazywane z całego świata. Coraz częściej stwierdzam, że nadmierna ilość informacji, które bombardują mnie na niespotykaną dotąd skalę, staje się nie do opanowania. To jednak nie wszystko. Z lawiny napływających zmanipulowanych, trudnych do sprawdzenia przekazów o Ukrainie, spośród kłamstw, półprawd i pospolitej wojennej propagandy z niemałą trudnością potrafię wyłowić prawdziwy obraz, który jest tak diametralnie różnie przedstawiany przez obie strony.

Broń psychologiczna

Reklama

Dezinformacja stała się nową odsłoną współczesnej wojny psychologicznej, chociaż trudno się temu dziwić, bo już 2,5 tys. lat temu grecki historyk Tukidydes napisał, że podczas zaciekłego konfliktu rywale „dowolnie zmieniali znaczenie słów w stosunku do faktów”. Kreml wskrzesza sentencję dramatopisarza Ajschylosa, który żył również w złotym okresie klasycznej kultury greckiej i który uważał, że „prawda jest pierwszą ofiarą wojny”. Sowieci zawsze byli specjalistami w preparowaniu kłamstw wymykających się spod kontroli. Udało im się po części przypisać Niemcom rzeź polskich oficerów w Katyniu, której dokonała osławiona NKWD. Zachód też nie jest bez skazy. Wystarczy wspomnieć o tym, jak Biały Dom zapewniał w 2003 r., że Irak jest w posiadaniu niekonwencjonalnej broni, która – jak się okazało – nie istniała. Z kolei tajne dokumenty, tzw. Pentagon Papers, opublikowane przez The Washington Post w 1971 r., pokazały, że rząd Stanów Zjednoczonych wielokrotnie okłamywał opinię publiczną na temat sytuacji w Wietnamie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ukraińskie Termopile

Chylę czoła przed garstką bojowników podziemia kombinatu Azowstal, ostatniego bastionu obrony Mariupola – uosobienia piekła na ziemi, których heroiczny, prawie 3-miesięczny opór nie poszedł na marne. Zabarykadowani, bez wody i jedzenia, skomplikowali plany najeźdźcy, uniemożliwiając Putinowi szybkie zdobycie miasta; pokazali niewydolność armii rosyjskiej; powstrzymali ofensywę na Krym, dzięki czemu armia ukraińska zyskała czas na dozbrojenie ze strony Zachodu. Mariupol w przyszłości będzie większą legendą niż Majdan. Obok żołnierzy Samodzielnej Piechoty Morskiej walczył tam, podlegający bezpośrednio Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, osławiony pułk Azow. Świetnie wyszkolony, słynący z odwagi i skuteczności, został sformowany w 2014 r. z prawicowych radykałów i neonazistów. To właśnie kontrowersje w związku z jego nacjonalistycznymi korzeniami stały się jednym z propagandowych pretekstów do inwazji na Ukrainę. Rosjanie go nienawidzą i się go boją, bo pułk Azow już 8 lat temu nie pozwolił im wejść do Mariupola, gdzie Putin proklamował samozwańcze „republiki ludowe”: charkowską, doniecką oraz ługańską.

Reklama

Tym razem ci „niegrzeczni” chłopcy stali się swoistym symbolem oporu i niezłomności narodu ukraińskiego. Ich bój w kombinacie metalurgicznym przywołuje na myśl bitwę pod Termopilami, toczoną 25 wieków temu podczas II wojny perskiej, utrwaloną jako metafora poświęcenia życia na polu bitwy. Ale też bój o fort Alamo, w którym 168 lat temu – podczas walki o niepodległość – 183 Teksańczyków stawiało czoło 3-tysięcznej armii meksykańskiego dyktatora. Śmierć ponieśli prawie wszyscy, jednakże 13-dniowe oblężenie powstrzymało na pewien czas pochód wroga. Fama narodowych bohaterów i przeciągający się konflikt zbrojny przyniosły diametralną zmianę w postrzeganiu pułku Azow. Ludzie zapomnieli o wcześniej towarzyszących tej formacji neonazistowskich konotacjach. Rosjanie, dla których jest on przenośnią wszelkiego zła, nadal będą się odwoływać do czarnej legendy kraju z faszystowskimi insygniami.

Umrzeć za Kijów?

Nie skrywam podziwu dla odwagi, determinacji i patriotycznej postawy narodu, który stawia opór niebywałej skali zbrodni Putinowskiej machiny militarnej, popełnianej na bratnim narodzie, w której łamanie praw wojny stało się częścią jej doktryny. Bestialstwo żołnierzy agresora, eksterminacja narodu, apokaliptyczne sceny, które nie pozwalają zasnąć w nocy, zostaną zapisane jako najbardziej barbarzyńskie i infernalne w historii. Obraz tej nawałnicy spowodował moje odcięcie się na zawsze od tego kraju.

Ale przyznam też, że ze względu na tło historyczne nigdy nie darzyłem sympatią Ukraińców. Te uczucia odświeżył w 2010 r. prezydent Wiktor Juszczenko, który wpadł na niefortunny pomysł ogłoszenia Stepana Bandery „bohaterem Ukrainy”. Człowiek, na którego cześć wzniesiono pomniki, jest postacią wysoce kontrowersyjną, ponosi bowiem odpowiedzialność za zorganizowanie w latach 1943-44 ludobójstwa polskiej ludności cywilnej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej; jego ofiarą padło ok. 100 tys. osób.

Reklama

Dopiero co przyjechałem z Włoch, w których mieszkam przez większą część życia. Znane są one jako najbardziej prokremlowski kraj spośród największych członków UE; premier Mario Draghi jest atakowany za wysyłanie broni Ukrainie i nazwany przez sekretarza partii komunistycznej Marca Rizza „sługą Bidena i NATO”. Nie inaczej myślą mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego. Odporni na zaoceaniczną propagandę zachowują krytycyzm wobec strategii geopolitycznej USA, bo nie zapomnieli o międzynarodowym bezprawiu w Afganistanie, Iraku, Libii, Syrii, Somalii, Jemenie czy Pakistanie. Sondaże mówią, że tylko co trzeci Włoch zgadza się z premierem w kwestii pomocy wojskowej. Ludzi wprawia w zdumienie fakt, że prezydent Wołodymyr Zełenski nieustająco i uparcie wymaga przysyłania sprzętu bojowego. Często padają retoryczne pytania: kto jeszcze kilka miesięcy temu słyszał o Ługańsku czy Doniecku? Kto wiedział, co się tam działo w ciągu ostatnich 8 lat?

Wyraźnie już odczuwane konsekwencje sankcji przeciwko Moskwie podnoszą temperaturę niezadowolenia. Większość Włochów przyznaje, że nie ma ochoty umierać za Kijów. W społeczeństwie, które zwykle z pewną życzliwością odnosiło się do Rosjan, nie brak głosów wspierających gospodarza Kremla. Jakoś też nikogo nie drażniły słowa papieża Franciszka, że jednym z możliwych powodów napaści Rosjan mogło być „szczekanie NATO pod ich drzwiami”.

Wojna na wyniszczenie

Nie poddaję się maniakalnej poprawności i nie mam wątpliwości, że pożoga wojenna na Ukrainie stała się konfliktem USA i NATO z „imperium zła”. Kijów został złożony w ofierze na amerykańskim ołtarzu światowych wojen, które napędzają gospodarkę tego kraju. Wiele rządów europejskich obiera zupełnie inne kierunki niż te, które wytyczono zaledwie 2 miesiące wcześniej: sankcje wobec agresora, które nie dają oczekiwanych skutków, broń dla Ukrainy i zbrojenie, dywersyfikacja energetyczna, akceptacja nadmiernego uchodźstwa... Europejczycy zaczynają żywić lęk przed zapaścią ekonomiczną i udręczeniem egzystencjalnym. Pandemia i wojna mają coś z księgi Apokalipsy św. Jana. Do tych dwóch jeźdźców Apokalipsy, na skutek braku zapasów zboża w „spichlerzu Europy”, za rok może dołączyć ten trzeci: głód.

Reklama

Skutki wojny są coraz bardziej odczuwalne w Europie. W imię czego – słyszę pytania – mamy się poświęcać i ponosić koszty? Zbrojnego starcia nie da się prowadzić w nieskończoność. A zatem: na ile jeszcze wystarczy zapału i euforii solidarnościowej? Idąc pod prąd narracji polskich mediów, muszę stwierdzić – i to musi wybrzmieć – że obracają się one w świecie iluzji, zbyt tendencyjnie relacjonują wydarzenia z frontu, ograniczając się do zwycięstw armii ukraińskiej. Niejeden nazwie mnie heretykiem, bo uważam, że bezprecedensowa napaść Rosjan zmusi Zełenskiego do bolesnego wyboru, spisania na straty samozwańczych republik i powrotu do posępnego kompromisu z lat 2015-22. Jeśli, jak zapowiada, z tego nie zrezygnuje, Putin nie zaprzestanie wojny na wyniszczenie i... w końcu ją wygra. Górę weźmie jego terroryzująca karta ostatniego ratunku: szantaż nuklearny.

Od czasu powstania w 1947 r. „zegara zagłady”, czyli czasomierza wymyślonego na Uniwersytecie w Chicago, który na podstawie zachodzących napięć na świecie oblicza, ile czasu pozostało do hipotetycznego końca świata, ludzkość jeszcze nigdy nie była tak blisko samozniszczenia. W końcu lutego 2022 r. wskazówka zatrzymała się 100 sekund przed północą.

Jak by nie patrzeć, Ukraina ryzykuje doszczętnym zdewastowaniem, obróceniem się miast w ruiny i bezmiernymi stratami ludzkimi. Państwo może stanąć na krawędzi upadku.

Możliwe, że taka porażka przesądziłaby także o definitywnym zmierzchu UE.

2022-06-07 12:34

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ukrainska Prawda: noc dość spokojna, zacięte walki na wschodzie kraju

Dość spokojnie minęła noc z niedzieli na poniedziałek w atakowanej przez siły rosyjskie Ukrainie; zacięte walki toczono jedynie we wschodniej części kraju – poinformował portal Ukrainska Prawda.

W graniczącym z Białorusią obwodzie żytomierskim przez całą noc słychać było syreny, ale sytuacja jest pod kontrolą sił ukraińskich.
CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski odebrał z rąk harcerzy Betlejemskie Światło Pokoju

W czwartą niedzielę Adwentu w gnieźnieńskiej katedrze miało miejsce uroczyste przekazanie Betlejemskiego Światła Pokoju. W tym roku towarzyszy mu hasło „Kochaj czynem”, które - jak podkreślił Prymas - dobrze koresponduje z papieskim wezwaniem na Rok Święty, byśmy byli znakami nadziei we współczesnym świecie.

Papież Franciszek wskazał konkretnie obszary, w jakich mamy to wezwanie realizować: chorzy, bezdomni, ludzie starsi i opuszczeni. „Każdy - jak mówił w homilii ks. Jakub Kapelak, sekretarz Prymasa Polski - zna kogoś, komu przydałoby się wlać w serce nadzieję, zwłaszcza dziś, w tych niespokojnych czasach. Nie chodzi jednak o puste słowa pocieszenia, czy zwykły optymizm, bo wobec śmiertelnej choroby, utraty bliskich, utraty domu, wobec przerażanie, jakie niesie z sobą wojna takie „pocieszanie” jest nie tylko nieskuteczne, ale może być dodatkowo raniące. Chodzi o nadzieję, która jest obecnością, która jest wytrwaniem, która jest podmiotowym traktowaniem drugiego. Chodzi o nadzieję, której źródłem jest Bóg i dlatego zawieść nie może.
CZYTAJ DALEJ

Ks. prof. Chrostowski: nie wiemy, kiedy urodził się Jezus

2024-12-23 07:04

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

ks. prof. Waldemar Chrostowski

Waldemar Chrostowski

ks. Łukasz Romańczuk

Figurka Dzieciątka Jezus w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzegu

Figurka Dzieciątka Jezus w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzegu

Nie wiemy, w jakim miesiącu urodził się Jezus Chrystus. Data 25 grudnia jest symboliczna. Została wybrana ze względu na dzień przesilenia zimowego – powiedział PAP biblista i laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera ks. prof. Waldemar Chrostowski.

Ks. prof. Chrostowski podkreślił, że okoliczności narodzin Jezusa Chrystusa podają tylko dwie Ewangelie – św. Mateusza i św. Łukasza. Pozostali dwaj ewangeliści – św. Jan i św. Marek – milczą na ten temat.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję