Za spokój ich duszy 15 września modlili się mieszkańcy ziemi świętokrzyskiej w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w Chmielniku, podczas Mszy św. pod przewodnictwem bp. Jana Piotrowskiego. Łącznie z bohaterami z Chmielnika zostały już „Zawołane po imieniu” 64 osoby. Program jest objęty patronatem narodowym Prezydenta RP Andrzeja Dudy.
Historia miłości ma swoje imiona
Uroczystość, na którą przybyło wielu gości, przygotował Instytut Pileckiego. Obecni byli m.in. senator Krzysztof Słoń, świętokrzyski kurator oświaty Kazimierz Mądzik, rabin Dov Stambler (Chabad Lubawicz), Włodzimierz Kac przewodniczący gminy wyznaniowej żydowskiej w Katowicach, delegaci ŻIH, IPN, UJK, lokalnego samorządu, kapłani oraz rodzina Stradowskich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W homilii bp Jan Piotrowski przywołał słowa Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam” oraz przypomniał m.in., że to przykazania miłości Boga i bliźniego były źródłem czynów niesienia pomocy. Wskazał okrucieństwa XX wieku, które „dotknęły miliony ludzi i narodów”, stwarzając „inny świat, jak nazwał go Gustaw Herling-Grudziński”. – Historia prawdziwej miłości Boga i bliźniego ma swoje imiona aż do granic ofiary z własnego życia – mówił Biskup, przypominając „dwie skromne postaci matki i jej syna, obywateli tej ziemi, którzy przyjęli pod swój dach żydowską rodzinę”. Nieważne, ile osób, bo miłość nie zna kalkulacji i liczb. Bp Piotrowski apelował, aby modlić się o pokój i za państwa i narody, których dotknęły konflikty zbrojne.
Po Mszy św. nastąpiło odsłonięcie tablicy upamiętniającej rodzinę Stradowskich, przy skrzyżowaniu ulic Wspólnej i Lubańskiej.
Zwykli i niezwykli
Yacov Livne, ambasador Izraela w Polsce, napisał m.in.: „Członkowie rodziny Stradowskich to zwykli, a jednocześnie niezwykli ludzie, którzy w chwili najcięższej próby wykazali się męstwem i niezłomnością. W czasie zagłady świadomie narazili swoje życie i udzielili schronienia uciekinierom, prześladowanym przez hitlerowski reżim tylko za to, że byli Żydami”.
Dyrektor Instytutu Pileckiego prof. Magdalena Gawin przypomniała, że Europa Zachodnia nie znała, tak jak Polska, kary śmierci za pomoc Żydom. – Upamiętniliśmy już za tę pomoc ponad 60 osób. Zabijanie za pomaganie było zbrodnią wojenną, było pogwałceniem wszystkich międzynarodowych traktatów, konwencji, które Niemcy również zawarły – podkreśliła. – Jesteśmy zobowiązani do wybaczenia, ale nie oznacza to amnezji. Musimy pamiętać, ponieważ konflikty zbrojne nie wygasły i w moim przekonaniu zbrodnia nienazwana może się wydarzyć raz jeszcze – powiedziała prof. Gawin.
Kres chmielnickiego sztetla
Maria (Marianna) Stradowska z domu Piotrowska (ur. 1900) wraz z trójką dzieci: Wacławem (ur. 1921), Matyldą (ur. 1924) i Kazimierą (ur. 1926) mieszkała w domu przy ul. Szydłowskiej w Chmielniku. Była wdową samodzielnie utrzymującą rodzinę, prowadzącą gospodarstwo rolne.
Reklama
W miasteczku od wieków mieszkała społeczność żydowska – w międzywojniu stanowiła ok. 80 procent ogółu mieszkańców. W pierwszej poł. 1941 r. w mieście powstało getto, w którym umieszczono nie tylko chmielnickich Żydów, ale także zwiezionych z innych miast okupowanej Polski. Kilkanaście miesięcy później rozpoczęła się likwidacja getta. Żydów zgromadzono na tzw. rynku bydlęcym, Niemcy na miejscu zamordowali ok. 500 Żydów, pozostałych (ok. 13 tys.) przewieziono głównie do Treblinki.
Gdy Niemcy unicestwiali ludność getta, do Stradowskich zapukała z prośbą o pomoc grupa Żydów. Maria i jej nastoletnie dzieci dali im schronienie we własnym domu. 31 stycznia 1943 r., najprawdopodobniej wskutek donosu, do domu Stradowskich przyszli niemieccy żandarmi. Odnaleźli kryjówkę i zamordowali pięcioro Żydów.
Marii i trójce jej dzieci udało się uciec. Rodzina wróciła do domu, kiedy żandarmi odeszli, ale ich dom był obserwowany Marię i Wacława aresztowano. Zostali skazani na karę śmierci. Wyrok został wykonany 23 grudnia 1943 r.