Jako jeden z centralnych problemów osobistych w dziennikach ks. Chlewińskiego pojawia się sprawa autentyczności, czy przezroczystości oraz wolności wewnętrznej niezależnie od okoliczności. A wiąże to – jako psycholog – z problemem znalezienia siebie. „Aby znaleźć siebie (prawdziwe ‘ja’), muszę znaleźć Boga i z Nim się zjednoczyć. Bo tylko w Bogu jest idea mojego ‘ja’. Tego nie zrobię bez łaski. Nikt inny w świecie mi w tym nie może pomóc (poza modlitwą! ). Jedyny, kto mnie może nauczyć, jak znaleźć Boga, jest Bóg sam. Jedyny!”.
Prawdziwe „ja”
W Wielki Poniedziałek 1983 r. ks. Chlewiński napisał: „Być sobą. Żyjemy ciągle jakąś nieprawdą, tworami fantazji o dużym zabarwieniu naszego ego. Uwolnić się z tego nie możemy, bo taka jest psychika – jest to kwadratura koła. U różnych ludzi jest różny stopień nieprawdy, większe lub mniejsze oderwanie się od rzeczywistości. Chrystus jedynie może nam dopomóc w znalezieniu naszego prawdziwego „ja”. Chyba jedynie po śmierci. Tutaj tylko w pewnym przybliżeniu”. I dodaje, że większość ludzi na świecie nie ma luksusu wolności zewnętrznej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pod datą 28 marca 1983 r. znajdujemy wpis: „Moje myśli: stracić siebie [idea samozatraty] można tylko wtedy, gdy się jest sobą. Trzeba akceptować siebie takim, jakim się jest. Nienawidzieć siebie, to piekło psychiczne. Bóg nie jest do naszych usług, [to nie] przyrząd do poprawiania samopoczucia. Źródłem złego kontaktu z ludźmi jest lęk. Redukcja lęku, że się skompromituję, daje poczucie wewnętrznej wolności. Nie jestem ważny, centrum świata. Bóg daje, oferuje nam wolność (trudny dar). Najgłębiej siedzi w nas lęk przed odrzuceniem. Ludzie chcą oprzeć się na Bogu, ale takim swoim. Istotne jest w naszych kłopotach ze sobą poczucie humoru. Na swoje trudności trzeba spojrzeć z uśmiechem. Nie należy tak poważnie traktować swoich «mini-problemów»”.
Refleksje tynieckie
Ksiądz Chlewiński zamieszcza swoje refleksje z rekolekcji, odprawianych najczęściej w Opactwie tynieckim. W 1986 r. napisał: „Żyć teologią Chrztu św. i Eucharystii – z Chrystusem umarłem i zmartwychwstałem. Każdą Mszę św. będę przeżywał jako swoją śmierć z Chrystusem i zmartwychwstanie z Chrystusem. Praktycznie: przed Mszą św. przygotowuję się na śmierć – w akcie pojednania (może to moja ostatnia Msza św.); ofiarowanie, a zwłaszcza konsekrację i Komunię św. przeżywam z całą realnością teologiczną, podobnie słowo Boże – Liturgię Słowa. W czasie komplety wzbudzam akt żalu doskonałego”.
Zamieszcza też zdania krytyczne, dotyczące np. wychowania seminaryjnego, gdzie mówi o potrzebie odróżniania pokory od konformizmu, a pastorały, mitry, pierścienie i wszelkie znaki „godnościowe” odsyła do muzeum (sam nie przyjął nadanego mu w 1997 r. tytułu prałata! ).
Kiedyś prof. Zofia Babska, którą bardzo cenił, zapytała, co go najbardziej fascynuje. „Moja odpowiedź: zrozumienie spraw związanych z życiem duchowym, np. odkrycie subiektywne niepojętości Boga i Jego planów; w seminarium (IV rok) odkryłem Mszę św. Takie subiektywne odkrycia nie przeminęły i, jak myślę, formowały moją duchowość, osobowość...”.
I na koniec pointa: „To, że Bóg mnie kocha, jest najważniejszą sprawą, jedynie istotną. To olbrzymie odkrycie”.