Paulin od kilkudziesięciu lat dokumentuje nadzwyczajne uzdrowienia i nawrócenia, które dokonują się za przyczyną Matki Bożej Częstochowskiej. Tych świadectw uzbierało się już 45 tomów. – To tylko cuda, które zostały zgłoszone, a to zaledwie niewielki odsetek – podkreśla zakonnik. Jasnogórski archiwista często przekonuje się o prawdziwości słów Jana Pawła II: „Gdziekolwiek obecna jest Maryja, tam obfituje łaska i tam dokonuje się uzdrowienie ciała i duszy człowieka”. – Ojciec Święty powiedział, że obraz jasnogórski nie tylko wyobraża Maryję, ale Ją uobecnia – wskazuje o. Królik. Nie ma więc wątpliwości, dlaczego w duchowej stolicy Polski Maryja wyprasza tak wiele cudów również w naszych czasach.
Gregorianka za żyjącego?
Reklama
W 2018 r. u 6-letniego Adasia stwierdzono najgroźniejszy rodzaj białaczki. Nowotwór opanował cały organizm. Dyrekcja szkoły, do której chodził chłopiec, zarządziła, że wszyscy mają uczestniczyć we Mszy św. w jego intencji. Babci Adasia jednak nie wystarczyło to, że cała szkoła poszła na Eucharystię. Przyjechała więc na Jasną Górę z prośbą, by przed Cudownym Obrazem Matki Bożej odprawiono trzydzieści Mszy św. w intencji uratowania życia jej wnuka. – Ojciec kustosz wyjaśnił jej, że tzw. gregoriankę odprawia się za zmarłych. „Ale ja nie chcę gregorianki. Proszę o celebrowanie trzydziestu Mszy św., dzień po dniu, w intencji żyjącego” – odpowiedziała. Kustosz wyraził zgodę. Eucharystie były sprawowane od 1 października. Do połowy miesiąca ich intencja była błagalna. Po 15 października stan chłopca zaczął się poprawiać, a wkrótce choroba ustąpiła. Zaczęto więc odprawiać Msze św. dziękczynne. Zdziwieni lekarze nie potrafili tego wytłumaczyć. Adaś został całkowicie uzdrowiony – wspomina o. Melchior.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak pan się Bogu wytłumaczy?
15-letnia Liwia miała koszmarny wypadek w 2018 r. Kiedy jechała na rowerze, kierowca nie tylko ją potrącił, ale dosłownie po niej przejechał. Tłumaczył, że słońce tak go oślepiło, iż nie zauważył dziewczynki. W szpitalu ordynator powiedział rodzicom, że Liwia nie dożyje do rana. Matka od razu postanowiła, że pojedzie ze starszą córką na Jasną Górę. W drodze i na miejscu odmawiały Różaniec. Uczestniczyły również we Mszy św. Po miesiącu Liwia została wypisana ze szpitala, a ordynator przepraszał za swoje słowa. „Niech pan nie przeprasza, pan spełnił wolę Bożą” – stwierdziła matka. „Ale jestem niewierzący! Gdybym wierzył w Boga, powiedziałbym, że to cud” – odparł lekarz. „Może ten cud stał się dla pana? Jak pan wytłumaczy kiedyś Bogu, że widział coś takiego, ale że na pana ten cud nie podziałał, żeby pan wrócił do Boga?” – przytacza świadectwo matki Liwii o. Melchior. – Jeżeli medycyna nie ma już nic do powiedzenia, jest jeszcze Ktoś – Matka Jasnogórska – dodaje.
Boży wariat
Reklama
16 stycznia 2016 r. wielkie nawrócenie przeżył Paweł, dla którego bierzmowanie było uroczystym pożegnaniem z Kościołem. Po maturze wyjechał na studia do Warszawy. Tam poznał kolegę, który go przekonał, że religia nie ma sensu, ponieważ bogiem jest natura. Skoro więc z powodu jej uwarunkowań kochał alkohol czy seks, to musiał z tego korzystać. Postępowanie wbrew tym pragnieniom byłoby grzechem! „Spróbowałem alkoholu. Chwyciło. Później doszła do tego rozpusta. Z trzema dziewczynami żyłem jak z żonami. Nie miałem wyrzutów sumienia, bo robiłem wszystko tak, jak chciała natura” – opowiada historię Pawła jasnogórski archiwista. – Diabeł pomaga zafałszować pojęcia – akcentuje.
„Nagle poczułem jednak wstręt do alkoholu i oduczyłem się picia. Później przestał mnie cieszyć seks, miałem go w nadmiarze. Zerwałem z tym. Ale nie mogłem uwierzyć w Boga” – przytacza świadectwo chłopaka zakonnik. Te widoczne początki nawrócenia były efektem Mszy św., która została odprawiona na Jasnej Górze w dniu urodzin Pawła. Mama jednak nie informowała go o tym, żeby nie zaczął bluźnić, ponieważ wcześniej kazał jej zdejmować w domu krzyże ze ścian, a kiedy pokazała mu świadectwo z religii – podarł je.
Po jakimś czasie chłopak urządził przyjęcie z okazji urodzin, na którym była również jego mama. Zastanowiło ją to, że syn nalał sobie do kieliszka... wody mineralnej. Zapytała, co się z nim dzieje. „Skończyłem z alkoholem i rozpustą, ale nie mogę uwierzyć w Boga. Wiem, że powinienem, bo ty mnie tak wychowałaś, ale nie potrafię” – wyznał. „Pawełku, jedź do Matki Bożej na Jasną Górę, Ona dokona wszystkiego” – doradziła matka. Posłuchał. Nie zdążył się tam jednak pojednać z Bogiem, dlatego o sakrament pokuty i pojednania poprosił wikariusza w rodzinnej parafii. Spowiedź trwała 5 godz.
Reklama
Ojciec Melchior otrzymał później list od rodziców Pawła: „On nas wszystkich zawstydza. Mama jest taka religijna, ale nie dociąga do jego wiary. Tata tak samo. Na zaproszenie księży głosi rekolekcje dla młodzieży, szaleje – w najlepszym tego słowa znaczeniu, bo powołuje się na swój przykład i udowadnia, że życie, jakie prowadził, nie ma sensu”.
Paulin spotkał się z nimi na Jasnej Górze. „Przyjechałem, bo chcę podziękować Matce Bożej. Niech wszyscy, którzy tak jak ja odwrócili się od Boga, wierzą Maryi, która ma potężne wstawiennictwo u swojego Syna” – przybliża świadectwo chłopaka zakonnik. – A mama Pawła tak jak wcześniej nie wypuszczała różańca z rąk, błagając o nawrócenie syna, tak teraz czyni podobnie, dziękując za wysłuchanie jej próśb – dopowiada.
Dosłownie się wyprostował
W 2016 r. u Jerzego, podpułkownika, zdiagnozowano męską chorobę. Było to na tyle wcześnie, że można było przeprowadzić operację, jednak w jej trakcie lekarze naruszyli niektóre nerwy, wskutek czego mężczyzna dosłownie był zgięty wpół. Pewnego dnia mężczyzna „przypadkiem” włączył Radio Jasna Góra, które nadawało właśnie codzienną audycję o. Królika „Jasnogórskie cuda i łaski”. Pan Jerzy słuchał o różnych uzdrowieniach – z dawniejszych czasów i tych współczesnych. Zapisał więc sobie częstotliwość i godzinę. Na drugi dzień włączył radio ponownie. Głos był ten sam, ale cuda już inne. Mężczyzna słuchał audycji przez tydzień, aż w końcu postanowił udać się na Jasną Górę. Jeżeli Matka Boża wypraszała cuda dawniej i czyni to współcześnie, to być może jego też wysłucha.
Karol Porwich/Niedziela
O. Melchior Królik
Reklama
Z powodu wady postawy p. Jerzy widział obraz Matki Bożej tylko przez chwilę. Zdołał się jakoś oprzeć na piętach, ale okupił to strasznym bólem. Szukał jakiegoś spokojnego miejsca na modlitwę. Pewna kobieta zaprowadziła go do kaplicy, gdzie dawniej odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu. Spodobał mu się w niej obraz Jezusa Miłosiernego, który jakby szedł w jego kierunku. „Panie Jezu, przybyłem tu, żebyś wysłuchał swojej Mamy, bo jestem przekonany, że Ona będzie się za mnie modlić do Ciebie” – przytacza wspomnienia podpułkownika o. Melchior. Kiedy mężczyzna wyszedł z kaplicy, mógł się wyprostować.
Bluźnierca apostołem
– 13 maja 2013 r. zadzwoniła do mnie moja okulistka. „Ojcze, pomódl się za mojego bliskiego kuzyna Wiesława, który leży w szpitalu. Jego dni są policzone, a on bluźni i «apostołuje», twierdząc, że Boga nie ma” – opowiada jasnogórski archiwista. Jeszcze tego samego dnia paulin odprawił w jego intencji Mszę św. Wieczorem odebrał kolejny telefon i usłyszał zapłakaną panią doktor: „Niech ojciec podziękuje Matce Bożej, bo Wiesław pojednał się z Bogiem!”. – Aż mnie zatkało. Nie chodzi o to, że ja odprawiłem Eucharystię, ale o to, że Msza św. sama w sobie ma takie znaczenie. Matka Boża jeszcze raz pokazała, jak wielka jest moc Eucharystii – przyznaje zakonnik.
Po nawróceniu Wiesław żył 2 tygodnie. Spędził ten czas na prawdziwym apostolstwie. Inni pacjenci dziwili się jego nagłej przemianie. „Jeszcze wczoraj chodziłeś po salach, dowodziłeś, że religia to zabobon, mówiłeś, że nie ma Boga i bluźniłeś, a teraz twierdzisz, że jesteś nawrócony i że Bóg istnieje? – pytali. „Wtedy głosiłem diabelską «ewangelię», a teraz głoszę Ewangelię Chrystusową, bo mam Boga w sercu. Przebaczcie mi wszystko” – prosił. Umarł pojednany z Bogiem.
Od zera do franciszkanina
Reklama
30 października 2009 r. świadectwo dotyczące nawrócenia złożył w Radiu Jasna Góra Piotr, maturzysta. – Powiedział, że oprócz zabójstwa popełnił wszystkie możliwe grzechy – opowiada o. Melchior. W domu mama nie mogła z nim wytrzymać. Udało jej się jednak namówić syna, żeby jechał razem z klasą do Częstochowy, traktując to jak wycieczkę. – Modliła się: „Matko Boża, Ty pewnie coś z nim zrobisz” – relacjonuje zakonnik. Tak też się stało. Podczas Mszy św. przed cudownym obrazem Piotr stał przy balustradzie i widział oczy Matki Bożej. To przenikliwe spojrzenie było decydujące. Piotr przystąpił do spowiedzi. – Kiedy ochłonął, wyszedł na dziedziniec przed Kaplicę Cudownego Obrazu Matki Bożej, żeby zadzwonić do mamy i zaczął krzyczeć: „Pojednałem się z Bogiem!”. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata – uśmiecha się o. Królik. W tym miejscu przytacza słowa Jana Pawła II, który zachęcał paulinów, żeby nie żałowali czasu na posługę w konfesjonale, bo „czasem tylko tutaj, na Jasnej Górze, człowiek może dźwignąć się z najgłębszego upadku na szczyt”. W przypadku Piotra pasuje jak ulał – został franciszkaninem konwentualnym.
Wymarzony początek
Reklama
Dla o. Melchiora czytelnym znakiem od Matki Bożej jest uzdrowienie, które dokonało się 1 stycznia 2001 r., czyli pierwszego dnia nowego roku, nowego wieku i nowego tysiąclecia, w uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, podczas pierwszej Mszy św. o godz. 6. Mieczysław był w ostatnim stadium żółtaczki limfatycznej. Lekarze wypisali go do domu jako nieuleczalnie chorego. „Nie bałem się śmierci, bo żyję na co dzień w łasce Bożej. Jestem katolikiem wierzącym i praktykującym, nie tylko w niedziele. Ale modliłem się, żeby Matka Boża otoczyła opieką żonę i dzieci. Z takim nastawieniem przyjechałem na Jasną Górę” – powiedział mężczyzna o. Królikowi. W obawie przed zakażeniem lekarze zabronili mu również kontaktu z rodziną. Miał przebywać w osobnym pokoju. Kiedy dzieci to usłyszały, zaprotestowały, ponieważ był tak dobrym ojcem. Oznajmiły, że chcą umrzeć razem z nim i iść do nieba, a mama do nich dołączy, kiedy przyjdzie na nią czas. „Jedziemy na Jasną Górę, więc powiedzcie Matce Bożej, że nie chcecie żyć bez taty. A ja będę prosiła, żeby wyprosiła ratunek dla tak wspaniałego męża” – stwierdziła. Taka postawa była decydująca. Prośby zostały wysłuchane. Ojciec Melchior zaznacza, że Maryja prowadzi do Eucharystii. – Wyprasza u Syna, żeby uzdrowienie było związane z Mszą św. albo Różańcem, a nawet bardzo często z jedną i drugą modlitwą. To jest prawidłowość działania Matki Bożej – wyjaśnia paulin. – Ona ma swoją taktykę i przywołuje na Jasną Górę różnymi sposobami, np. tym, że ktoś zobaczy wieżę sanktuarium albo drogowskaz prowadzący do niej – dodaje.
Gdyby zdążył przeładować...
Mój rozmówca twierdzi, że nieprzypadkowo trafił do Zakonu Paulinów i nieprzypadkowo zajmuje się dokumentowaniem cudów. Sam został cudownie ocalony 4 września 1939 r., w krwawy poniedziałek, kiedy bawił się przed domem. Trzykrotnie z Mausera strzelał do niego niemiecki snajper. – Zanim zdążył ponownie przeładować broń i podkręcić lornetę, upłynęło kilkanaście sekund. W tym czasie moja mama wyszła z domu, rzuciła garnek z kawą, który trzymała, objęła mnie i upadliśmy na ziemię. Ktoś to nazwie przypadkiem, ale ja wiem, że to Matka Boża mnie ocaliła, bo chciała, żebym w Zakonie Paulinów głosił Jej łaski i cuda. Posłużyła się moją mamą i zostałem uratowany. Jestem w zakonie od 1951 r. Nigdy nie żałowałem wybranej drogi – zaświadcza jasnogórski archiwista.
Paulin od wielu lat jest związany z pielgrzymką warszawską. W tym roku również w niej uczestniczył, żeby głosić pątnikom konferencje. Oczywiście – o cudach.