Intuicja tamtej epoki była słuszna. Zwiastowanie Pańskie to uroczystość zadaniowa – coś więcej niż liturgiczne: „Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy!”. Jest tu coś o nas. Coś tak ważnego, że wpływa to na naszą ostateczną ocenę przed Bogiem – na naszą wieczność. Ciekawe, że w tym samym kalendarzu w tym samym dniu wspominano też inne zwiastowanie. Tego dnia inny anioł przychodzi do Ewy i ze zdumiewającą łatwością namawia ją do grzechu. Człowiek wybiera upadek, choć wokół jest światło, pełnia łaski, a Bóg znajduje się na wyciągnięcie ręki. Rzadko które święto kościelne ukazuje wymiar zadaniowy w tak oczywisty sposób.
*
Reklama
Nieważne, jak daleko stoimy od Boga. Nieważne, czy jest to już taka odległość, że Pan Wszechświata stał się w naszych oczach mały i niepozorny, czy nawet już zniknął. To nie On przestaje istnieć – to my żyjemy coraz mniej. Wciąż można podejść do Niego, stanąć przy Nim tak blisko, że wszystko stanie się światłem, a On zacznie być jedyny. Wciąż możemy zrobić to, co uczyniła Maryja. Czym różniła się od Ewy? Tym, że – co podkreśla Ewangelia – nie pragnęła niczego poza samym Bogiem. Była Virgo – Dziewicą. Słowo to w języku biblijnym oznacza coś więcej, niż zwykle sądzimy. Maryja nie tylko nie poznała mężczyzny, ale też, mówiąc językiem starotestamentalnych proroków, „nie współżyła z innymi bogami”. Nie miała innych bogów przed Panem. Nikt – ani nic – nie zasłaniał Jej Boga. Diabeł, nawet jeśli bardzo chciał, nie miał dostępu do Jej serca...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
*
Słyszymy zaproszenie do bycia jak Maryja. Ktoś powie, że to puste słowa, bo Ona była „zupełnie inna”, bo bliżej Jej do Boga aniżeli do nas. Rzeczywiście, do Boga miała tak blisko, jak na westchnienie tęsknoty, a świat nie pociągał Jej wcale. Tyle że to doświadczenie wciąż czeka także na każdego z nas.
Tak, Maryja była i jest inna. Ale każdy jest inny. Bóg się nie powtarza. Nie jest wytwórcą „człowieka z taśmy” i nikt nie jest taki sam jak ktoś drugi. Nie ma w akcie stwórczym żadnej matrycy, która tłoczy te same postaci, a te z nich, które nie są identyczne z całą resztą, są niedoskonałe. Każdy jest inny. Nie ma dwóch takich samych naczyń na łaskę. Są mniejsze i większe, ale każde ma mieć jedną i tę samą cechę: ma być wypełnione Bogiem po brzegi.
*
Czy zwróciliśmy uwagę na fakt, że uroczystość Zwiastowania Pańskiego nie ma w nazwie maryjnego wątku? To nie Maryja Niepokalana stoi w centrum; podmiotem jest tu Pan. To anioł Pański „zwiastuje”. Przychodzi do Maryi... ale i do każdego z nas. Bo Zwiastowanie nie jest jedynie historycznym wydarzeniem. Jest darem, którego Bóg nie odmawia nikomu.
Reklama
Tak opowiadał o tym abp Fulton J. Sheen: „Pewnego dnia do Dziewicy pogrążonej w modlitwie przychodzi posłany od tronu światłości anioł. Pyta w ciszy Jej serca: «Czy pozwolisz mi stać się człowiekiem?». Oto, co Bóg mówi do Ciebie: «Czy pozwolisz mi stać się człowiekiem? Czy pozwolisz mi przyjąć ludzką naturę? Czy pozwolisz mi... stać się Tobą?»”. Co się stanie, gdy – jak Maryja – powiemy fiat? Thomas Merton opisał to krótkim zdaniem: „Gdy spotykasz swego brata, Chrystus spotyka Chrystusa”.
*
Jeśli na pierwszym miejscu jest Bóg, łatwo odpowiedzieć na łaskę i powtórzyć za Maryją słowa przyzwolenia. A co w sytuacji, gdy coś jest „przed Bogiem”, gdy Ten wydaje się nam mały, nieważny albo w ogóle Go nie widzimy? Wtedy nasze chrześcijaństwo zaczyna być zlepkiem nauk i przykazań, a nie życiem w łasce, wejście zaś w wężowe zwiastowanie wydaje się wartą poznania przygodą.
Czy do tych „nie-Chrystusowych”, do tych, dla których Bóg jest „za mały” lub nie ma Go wcale, anioł też przychodzi? Paradoks Ewangelii polega na tym, że tak. Choć wszechwiedzący Bóg zna odpowiedź na takie zwiastowanie, to nie stawia sobie pytania, po co wykonywać zbawczy gest, skoro wiadomo, że będzie on odrzucony. Bóg i tak posyła anioła. Wyciąga rękę – nie może inaczej, skoro jest Miłością. Nawet jeśli wie, że – jak krzyczał św. Franciszek z Asyżu – „Miłość nie jest miłowana”. Człowiek zawsze, do końca, ma szansę... Każdy ma zwiastowanie.
*
Reklama
Co by było, gdybyśmy musieli powiedzieć wszystko o Maryi za pomocą tylko jednego słowa? Zadanie to wydaje się niewykonalne. Za św. Bernardem można by raczej powiedzieć, że „o Maryi nigdy dość”, że żaden język nie ma wystarczającej liczby słów. Ale anioł Gabriel potrafił. Pod wpływem Ducha Świętego św. Łukasz zapisał owo jedno anielskie słowo. To Kecharitomene. Musiało wziąć się z nieba, bo na ziemi go nie ma! Nie występuje nigdzie indziej: ani w Piśmie Świętym, ani w świeckiej literaturze greckiej. Technicznie nazywamy takie słowo hapaks legomenon – „powiedziane raz”. Raz w całej historii. Jedyne w swoim rodzaju słowo określające jedyną w swoim rodzaju osobę w jedynej w swoim rodzaju sytuacji... Nikt inny w historii ludzkości nie jest Kecharitomene. Jak je przełożyć? Za św. Hieronimem tłumaczymy je jako „pełna łaski”, ale Augustyn dodaje, że nie jest to zwyczajna pełnia, że jest tam „coś więcej”, jakiś „plus”. Pisze: „Udzielona Jej została więcej niż obfitość łask”. Kościół wschodni mówi o Maryi jako ich „nieustającym źródle”. A średniowieczni teolodzy – ci od daty końca świata – widzą w Maryi „pełnię najwyższej obfitości”.
Maryja ma „więcej łaski” – ona występuje z brzegów Jej serca... Wystarczy stanąć blisko, być tam, gdzie przychodzi anioł z nieba, a anioł upadku nie ma wstępu. Dlatego proroctwa zapowiadają, że świat i Kościół ocaleją, gdy staną blisko Maryi, czyli w kręgu mocy Boga.
*
Gdybyśmy mieli jednym słowem opowiedzieć o naszej wierze, może trzeba by wybrać właśnie fiat ze Zwiastowania?
Przez fiat Stwórcy – niech się stanie! – Bóg powołał do istnienia świat.
Przez fiat Jezusa – niech się stanie nie moja wola, ale Twoja! – Bóg dokonał dzieła zbawienia świata.
Przez fiat Maryi i przez nasze fiat dzieło odkupienia przynosi owoce.
*
Na moim biurku stoi drewniana figurka Maryi. Matka Najświętsza trzyma przed sobą wielkie, pękate naczynie, z którego wylewa się niebieska woda. Jest strumień, są kropelki. Marzę, by znaleźć się tak blisko Niej, by zawsze spływała na mnie Boża łaska. Bym nauczył się słowa fiat.