Reklama

W wolnej chwili

Patrzcie jeno

2024-12-17 12:16

Niedziela Ogólnopolska 51‑52/2024, str. 72-74

[ TEMATY ]

Opowiadania

ks. Łukasz Romańczuk

Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Krynicznie [franciszkanie]

Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Krynicznie [franciszkanie]

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Daj no mi twoich okularów, bo swoje, z tej prędkości, zostawiłem w kuchni.

Kościelny podaje z ociąganiem okulary i palcem próbuje przecierać szkiełka. Proboszcz wyrywa mu z rąk i zakłada na nos. Chce coś sprawdzić w lekcjonarzu przed Roratami. W tej samej chwili zdejmuje z niesmakiem okulary i zaczyna je czyścić o brzeg komży.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Jak można nosić takie okulary? Fuj. Co ty przez nie widzisz? Upstrzone przez muchy, ulepione. Co za fleja z ciebie.

Kościelny wyciąga rękę po zwrot okularów, wyraźnie zdenerwowany. – Jak się proboszczowi nie nadają, to niech odda, a nie wybrzydza i człowieka obraża.

Proboszcz, zdziwiony, bo myślami jest gdzie indziej, i przebudzony, łagodzi. – Aleś nagle delikatny się zrobił, jak panienka.

Od czwartej niedzieli Adwentu robi się tak jakoś bardziej nerwowo. Może dlatego, że coraz mniej czasu do świąt, a do zrobienia, jak mówi proboszcz, huk spraw i obowiązków. Niby program ustalony, odpowiedzialność porozdzielana, ale zawsze coś nowego, nieprzewidzianego się zdarza i zakłóca porządek.

– To, że szopkę robisz, to chwalebne nawet, ale nie zwalnia cię z innych, nie mniej ważnych obowiązków. Sam wszystkiego nie ogarnę.

Reklama

To do mnie adresowany przytyk, bo bronię się zawzięcie przed nowymi zadaniami, którymi chce mnie obarczyć. Na sztabie adwentowym ustalono, że zajmuję się szopką, jasełkami, próbami asysty i scholi. Teraz się dowiaduję, że mam jechać z kościelnym po choinki i z gospodynią po zakupy. To już 2 dni w plecy. A, jeszcze na spowiedź do sąsiedniej parafii, bo proboszcz obiecał zastępować chorego proboszcza w następnej parafii. Poza tym zima łaskawa na początku przypomniała sobie nagle o tej części świata i zawitała w bieli i mrozie. Jednego i drugiego w nadmiarze. Nie dziwota, to kościelnego powiedzenie, że kładzie się to cieniem na naszych nastrojach. Kolejny poranek wystawia naszą pobożność na próbę.

– Czemu nie odgarnąłeś przed wejściem do kościoła?

– Udepczą. Kazał mi proboszcz ławkę wczoraj ankrować, przecież się nie rozerwę.

– Po Roratach weźmiemy łopaty i każdy jedną stronę odrzuci.

Oburzony mówię: – Mleczarz mi odjedzie i jak się dostanę na lekcję?

– Racja, organista cię zastąpi.

Kościelny się kryguje. – Kobiecie obiecałem, że do miasta pojedziemy. Przyjdzie na ten autobus, zaraz po Mszy.

– Masz ci los. Samego, starego mnie zostawią z całą robotą. Jak nie urok, to to drugie, zawsze tak z wami jest. Wychodzę na tej spółce jak Zabłocki na mydle. Boże, do ołtarza zaraz idziemy. Ty odprawiasz, ja mówię. Lampiony zapalać, światła gasić, idziemy.

– Co my dajemy Panu Bogu? No co, tak konkretnie? Takie poujadane słowa pacierza wypowiadane z pośpiechem, bezmyślnie, rutynowo. Właściwie to takie ogryzki. Cieszyłbyś się, jakby cię kto częstował ogryzkami? No pewnie, że nie. Bo to lekceważenie, brak szacunku. I to by cię bolało. A tak właśnie postępujemy wobec Pana Boga. Wobec kogoś z ludzi, na kim nam zależy, nigdy nie ośmielilibyśmy się tak zachować. Co dziwniejsze jeszcze, nam się wydaje, że my tu nie wiadomo jakich rzeczy dokonujemy, na jaką ofiarę się zdobywamy. I w naszym rozumieniu Pan Bóg już powinien być zobowiązany, aby o nas dbać, ba, wywyższać nas, nagradzać. Nie bądźmy bodaj śmieszni.

Reklama

Proboszcza niesie kazanie. Co innego miał na kartce przygotowane na dzisiejszy dzień, a tu zmiana. Spowodowana pewnie tym, co usłyszał od dzieci, kiedy rozmawiał z nimi przed Mszą. Wyszedł jak zwykle i zamiast pieśni zaczepił je pytaniem:

– Czy dzieci się wyspały?

– Taaak.

– A śniadanie zjadły?

– Taaak.

– A o pacierzu pamiętały?

I tu już konsternacja. Buzie pootwierane, gdzieniegdzie słychać tylko nieśmiałe „tak”, i to takie nieprzekonywające.

– Wobec tego klęknijmy i zmówmy pacierz.

Rozpoczął, a dzieci już same w kościele chórem recytują. I to wtedy pewnie usłyszał te poujadane do połowy słowa, i to go tak zdziwiło i zeźliło do tego stopnia, że zmienił kazanie.

– Popatrzmy, jak wygląda nasza modlitwa – mówi z rosnącym zaangażowaniem. – To ciągłe sarkanie, narzekanie, skargi, prośby, żale. Ja, mnie, moje, bezustannie i przez wszystkie przypadki. Gdzie tam jest Pan Bóg? Kto to wie? Wszystko, cała przestrzeń mną tylko wypełniona. Nie myślcie, że to o was tylko mówię. Nie. Ja też się często na tym łapię, że mówię Panu Bogu, jak ma być, jak powinno być i co należy zrobić. A to nie tak. Już św. Augustyn mówił, a to wieki temu: „Na modlitwie to nie ty masz mówić, co Pan Bóg ma zrobić, ale to On chce ci powiedzieć, co ty masz zrobić. A więc posłuchaj uważnie”. Do siebie też to mówię.

Proboszcz gestem prawie teatralnym, lekko przesadzonym, uderza się w piersi. Podnosi rękę, ale opuszcza natychmiast, jakby zmienił zdanie i zrezygnował z powziętej myśli.

Reklama

– Mówił wam w ubiegłą niedzielę wikary o różnicy między religią a wiarą. Otóż to, ja dopowiem. Religia to są zawsze nasze sprawy, potrzeby, które Pan Bóg w dobroci swojej zaspokaja. A wiara to jest takie wyjście krok do przodu, jakby przed siebie, i zapytanie: – A czego Ty, Boże, ode mnie się spodziewasz? Masz przecież prawo do mnie, do mojego czasu, do wszystkiego. Wzajemności, moi drodzy, wzajemności bodaj odrobinę. Pomyślcie, gdyby tak do was ktoś ciągle przychodził, jęczał i skamlał i tylko nieustannie o sobie, o swojej krzywdzie, o swoich bólach, i jeszcze przy tym okazywał, że ma was w dużym poważaniu albo i głębiej, ale daj, daj i zawsze mało, i niezadowolony. To co? Parę razy byśmy wysłuchali i dali, ale kolejny raz byśmy pogonili delikwenta aż miło. Nie bądźmy tacy wobec Boga. Jeszcze to wam powiem. Mnie mocno skóra cierpnie na plecach, ilekroć czytam to, co dzisiaj mamy w pierwszej lekcji ze Starego Testamentu, z Księgi Liczb. Pamiętacie? Kto pamięta?

Cisza, dzieci spoglądają jedno na drugie niepewnie. Widać, że z całej siły usiłują sobie przypomnieć, ale gdzie tam. Tyle się nadziało od tego czasu, był psalm, drugie czytanie, Ewangelia i teraz kazanie proboszcza. Wszystko się nakłada i miesza. Nie pamiętają. Proboszcz patrzy, czeka jakiego znaku, podniesionej ręki. Nic z tego.

– To może ktoś ze starszych?

Podnosi wzrok wyżej. Ale tu ta sama co u dzieci konsternacja. Kościelny uśmiecha się chytrze, kiwa głową i chowa się w zakrystii, na wypadek gdyby proboszczowi w desperacji przyszła ochota jego egzaminować.

– Chodź no tu – woła proboszcz lektora. – Skoro tak, to musimy przypomnieć. Odczytaj jeszcze raz, tylko uważnie i powoli.

Wszyscy słuchają z zainteresowaniem historii o tym, jak to Izraelici szemrali przeciw Bogu i Mojżeszowi, aż stracił Bóg cierpliwość i zesłał węże o jadzie palącym, który zabijał.

Reklama

– Wystarczy – mówi proboszcz. – O to mi szło. Mówiłem, że mi skóra cierpnie na plecach, jak to czytam. Tak, bo nie wiem, czy aby ja już nie przekraczam tej cienkiej granicy cierpliwości Bożej tym ciągłym utyskiwaniem i narzekaniem. Tak jak tam może stać się i z nami. Bo od początku spełniał te ich zachcianki. I manna z nieba, i przepiórki, i woda ze skały. Ale jest granica, moi drodzy, jest granica Boskiej cierpliwości. Widać stąd, że jak już Pan Bóg wyczerpie te wszystkie łagodne środki i nic, to dla dobra człowieka sięga po pas, po to, co boli, bo to otwiera. Jak słyszeliście, oni też tam oprzytomnieli i wołali do Mojżesza: wstaw się za nami, głupio żeśmy robili. I wstawił się Mojżesz, jak już otrzeźwieli, i sporządził, według Boskiego zamysłu, węża miedzianego, na palu go wywyższył, jak ukąszony z wiarą spojrzał, to ocalał. Nie prowokujmy Pana Boga, żeby musiał sięgać po to, co boli. Niech nam wystarczą Jego dobrodziejstwa. A więc pytań jest kilka. Czy się modlisz? Ile się modlisz? I jak się modlisz? No tak dla przykładu policzcie sobie, ile ma godzina, ile doba. No, ile to jest minut? No, który mądry powie szybko? Nieważne, ja wam powiem. Kwadrans, 15 minut w zaokrągleniu, to jest jedna setna doby, 1%. Modlisz się choć tyle? Czy to dużo? Jeden procent, jedna setna? Za wszystko? O czym innym miało być dzisiaj kazanie, wikary świadkiem, alem się zatrwożył, jak usłyszałem ten ranny pacierz przed Mszą. Pomyślałem sobie: tyle lat tu jesteś z nimi i pacierza żeś jeszcze porządnie odmawiać nie nauczył. Wstyd. Tak. Wstydzę się i za siebie, bom tak samo prędki w modlitwie jak i wy. Trzeba się za siebie wziąć, żeby Pan Bóg nie musiał pasem aby. Kto dostał pasem w tym tygodniu? Ręka do góry.

Paru chłopaków i jedna dziewczynka nieśmiało podnoszą rękę i rozglądają się na boki. Ktoś komuś przypomina, że on też, a ręki nie podnosi. Sprzeczają się.

– Dobrze – mówi proboszcz. – Opuśćcie. Bolało? – Kiwają głowami. – A można było uniknąć, gdyby dziecko było posłuszne? – Znowu kiwają głowami, gdzieniegdzie słychać „tak”. – Moi drodzy, nas to wszystkich, jak tu stoimy, dotyczy.

I znów podniósł rękę nagłym gestem, jakby nowa myśl czy fala go naszła, ale się rozkaszlał, za nagle wziął oddech głęboki i śliną własną się zakrztusił, aż mu oczy załzawiły. Bezsilnie kiwnął ręką i cienkim głosem powiedział: Amen.

– Pośpiesz trochę, bo się do szkoły spóźnią – mówi mi szeptem do ucha, kiedy dzieci czytają modlitwę powszechną.

W dzień wigilijny powinno wszystko wyhamowywać i się wycofywać, oddając przestrzeń duchowi świątecznemu. Natrętna pospolitość jednak nie ustępuje. Broni się, wciska nachalnie jak głodny i zziębnięty kot w szparę między drzwiami a framugą. Wpada proboszcz na próbę i woła:

– Chodź natychmiast, same poćwiczą.

– Gdzie? – dopytuję zdziwiony.

– Drogą ci wyjaśnię. Bierz wiktuały, a ja Pana Jezusa i idziemy. Pośpiesz się.

Reklama

Biorę koszyk od gospodyni z zapewnieniem, że o nim nie zapomnę i zwrócę, i gonię za proboszczem, który jest już za placem kościelnym. Doganiam go i pytam: – To o co chodzi?

– Z Wiatykiem idę, nie widzisz? – Milknę zawstydzony, a on sam po chwili: – Wybacz, Panie Jezu, powiem mu, gdzie idziemy, bo się jeszcze wróci. Bój stoczymy o duszę. Nie wiadomo, kto polegnie, może my, ale spróbować trzeba. Kobieta, co tu dużo gadać – sekutnica, zgorzkniała. Całe życie się sądzi ze wszystkimi, a najbardziej z rodziną. Fakt, może czuć się skrzywdzona, bo ojciec jej wszedł w majątek jej matki, a kiedy umarła, on się ponownie ożenił i cały majątek zapisał tym przyrodnim dzieciom. Nieważne. Skłócona i sama, a teraz leży w chorobie. O, widzisz, żadnego śladu od furtki. Od wczoraj nikt tu nie był.

Wchodzimy, obraz przerażający. Zimno jak na dworze, kobieta w czapce i chustce w pościeli.

– Rozpal w piecu i zajmij się stołem, a ja – wiesz czym.

Biegam z popiołem, po drewno, po węgiel i tylko w przelocie słyszę, że opór jest duży.

– Po owocach się poznaje, popatrz, co to dało, ta twoja desperacja i upór. Ja wiem, że tobie szło o sprawiedliwość, ale pewne rzeczy trzeba zostawić Panu Bogu. Boże Narodzenie dziś w nocy, a ty chcesz zostać w tym swoim piekle. Przyszliśmy tu z wieczerzą, opłatkiem i Panem Jezusem, bo On chce się narodzić dziś w twoim biednym sercu. To jak?

Reklama

– Dobrze – usłyszałem spod tej chustki i wyszedłem. Jednak. Po chwili mnie woła, wchodzę, proboszcz spłakany i penitentka również. Siedzi na łóżku. Pojaśniało w pokoju od pieca pewnie i świecy na stole. Po Komunii mówi mi na ucho: – Idź prędko po jej siostrę, tu obok. Natychmiast niech przychodzi.

Zawezwana, z niedowierzaniem, idzie za mną i mówi: – 40 lat my się nie odzywały do siebie, ale jak proboszcz mówi...

Wchodzimy, stajemy w progu. Proboszcz z opłatkiem, podaje go jednej i drugiej.

– No – ponagla.

Pani na łóżku wybucha płaczem.

– Zosiu – mówi przez szloch i łzy. – Ja ciebie bardzo przepraszam. – Rzucają się sobie w objęcia i płaczą coraz bardziej. Patrzymy zauroczeni. Proboszcz mnie szturcha i mówi: – No i chwała Bogu, nic tu już po nas, koszyk weź, idziemy.

W furtce mnie tyrpie i pokazuje na sygnaturkę kościoła. Pali się na niej okazała gwiazda. Nic nie rozumiem.

– Ale skąd? – pytam.

– Aniołowie Pańscy, człowieku małej wiary – mówi. I intonuje na cały głos kolędę Bracia, patrzcie jeno.

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Między Ranczem a U Pana Boga za piecem

"Niedziela" rzadko oddaje swoje łamy literaturze. Jesteśmy bowiem z definicji tygodnikiem informacyjnym i formacyjnym, a nie kulturalnym. Wyjątkiem są święta – wtedy staramy się ubrać numer w nieco inne niż zazwyczaj szaty, czyli zaoferować czytelnikowi więcej tekstów wyjątkowych, poszerzyć ofertę, dać okazję do refleksji, zadumy, czasem uśmiechu. Tak dzieje się i tym razem, choć nasz literacki gość w dwójnasób jest niecodzienny: po pierwsze – to ksiądz, a ci zazwyczaj wolą poezję niż prozę. Po drugie – to jego debiut pisarski na łamach Niedzieli.
CZYTAJ DALEJ

Jezus chce dotrzeć dziś do tych, o których nikt nie myśli

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mk 1, 40-45.

Czwartek, 16 stycznia
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik Praw Dziecka poprze zażalenia na umorzenie śledztwa ws. nadzoru rodziny Kamilka

2025-01-16 12:43

[ TEMATY ]

Ustawa Kamilka

Karol Porwich/Niedziela

Pogrzeb Kamilka, 13 maja 2023 r.

Pogrzeb Kamilka, 13 maja 2023 r.

Rzecznik Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak zapowiedziała w czwartek, że poprze zażalenia pełnomocników na umorzenie śledztwa dotyczącego odpowiedzialności służb pomocowych w sprawie śmierci Kamila M. z Częstochowy.

Monika Horna-Cieślak podczas briefingu prasowego przed Prokuraturą Krajową w Warszawie zaznaczyła, że RPD nie ma uprawnień strony w postępowaniu karnym i nie może uczestniczyć w przesłuchaniach świadków, składać wniosków dowodowych i zażaleń.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję