„Stowarzyszenie działa już szósty rok - mówi prezes Krzysztof Mirowski. - Od trzech lat prowadzimy świetlicę środowiskową w tej parafii. Nasza pomoc skierowana jest do rodzin,
a przede wszystkim do dzieci. Spotykamy się w salkach domu parafialnego, pomagamy dzieciom w lekcjach, organizujemy im czas wolny. Za każdym razem przygotowujemy
również posiłki, aby żadne dziecko nie wyszło stąd głodne. W miarę naszych finansowych możliwości staramy się z naszymi podopiecznymi wyjeżdżać na wakacje. Zależy nam, żeby tworzyć
więzi wspólnotowe.
Raz w miesiącu spotykamy się na Mszach św. w intencji członków, współpracowników, wolontariuszy, podopiecznych i darczyńców Stowarzyszenia”.
„Inicjatywa zorganizowania chrztu pojawiła się właśnie podczas któregoś czwartkowego wieczoru - dodaje Lucyna Mirowska ze Stowarzyszenia. - Staraliśmy się rozpoznać potrzeby
duchowe tych rodzin, którymi się opiekujemy i okazało się, że większość dzieci nie jest ochrzczonych. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało nam się doprowadzić to przedsięwzięcie do końca. Parafia
tutejsza zgodziła się nieodpłatnie ochrzcić dzieci. Stowarzyszenie zajęło się przygotowaniem katechetycznym dzieci i rodziców, zakupem pamiątek dla ochrzczonych i przygotowaniem
poczęstunku. Chcieliśmy, żeby i rodzice, i dzieci czuli, że tworzymy w takim momencie jedną wielką rodziną”.
Każde dziecko miało też swoich rodziców chrzestnych, którymi w wielu przypadkach byli wolontariusze ze świetlicy.
„Moją chrzestną jest Magda - mówi 8-letni Maciek mieszkający na Chojnach. - Poznałem ją tutaj, w świetlicy. Będzie mi pomagała w lekcjach. Chrzest to coś fajnego
- dodaje z uśmiechem chłopiec. - Naprawdę cieszę się z tego dzisiejszego dnia”.
Jego matka chrzestna ma 16 lat. Stoi przy Maćku i patrzy na niego ciepło zza szkieł okularów. „To wielkie zobowiązanie - mówi Magda. - Teraz trzeba to dziecko wprowadzić
do Kościoła i być z nim na drodze wiary. Maciek jest bardzo niesfornym dzieckiem, ale myślę, że będę mu jakoś służyć pomocą w jego dalszym życiu”.
Ania Bartosik pomaga w świetlicy od samego początku. To będzie jej drugi chrześniak.
„Wiem, że jego rodzinie nie jest łatwo - mówi. - Chcę mu pokazać, że istnieje lepszy świat”.
Marek Grzybowski wolontariuszem jest od trzech lat. Uważa, że ten chrzest jest pierwszym zbiorem owoców pracy w świetlicy: „Podejmując się roli chrzestnego, dokonałem potwierdzenia
drogi, którą obrałem kilka lat temu. Uczyłem się, teraz pracuję, a ta świetlica jest ciągle obecna w moim życiu”.
Ewelina Stobiecka w tym roku zdaje maturę. Mimo nawału nauki znajduje od trzech lat czas na pomoc w świetlicy. Jest matką chrzestną Amandy, która ma pięcioro rodzeństwa. „Amandę
poznałam na wyjeździe wakacyjnym - przypomina sobie Ewelina. - Była w mojej grupie. Rozmawiałyśmy dość często. Poznałam wówczas jej trudną sytuację rodzinną. Pomagając w świetlicy,
marzyłam, aby jakoś szczególnie zająć się jednym dzieckiem. Ten chrzest jest dobrą okazją, aby nawiązać z Amandą bliższą więź. Dziewczynka jest w pierwszej klasie, więc czeka mnie
przygotowanie jej do I Komunii św. - dodaje z uśmiechem tegoroczna maturzystka”.
„Kiedy podejmowałem pracę w tej parafii, widziałem kapłanów, którzy kupowali chleb i rozdawali go biednym”- wspomina swoje pierwsze dni w placówce
przy ul. Ogrodowej ks. Stefan Majewski, który obecnie przebywa na misjach na Wschodzie. Ks. Stefan przyjechał, aby uczestniczyć w chrzcie podopiecznych świetlicy środowiskowej, którą współtworzył.
Początkowo było w niej 20, a po dwóch miesiącach już ok. 60-80 dzieci. „Dziś z perspektywy czterech lat mogę powiedzieć - podkreśla ks. Majewski, że moje serce
cieszy się z tej dzisiejszej uroczystości i z tego, co udało się w tej parafii zrobić dla rodzin”.
„Zawsze, gdy się chrzci dzieci, człowiek się cieszy, więc ja też jestem dziś szczęśliwy - dodaje ks. Krzysztof Nalepa, opiekun Stowarzyszenia z parafii św. Józefa. - To
jest ewangelizacja, misja, do której zostałem powołany”.
Za kilka miesięcy Stowarzyszenie planuje zorganizować kolejny wspólny chrzest dzieci i I Komunię św.
Pomóż w rozwoju naszego portalu