Wiesława Lewandowska: - Dlaczego Kościół tak zdecydowanie sprzeciwia się prowadzeniu badań na ludzkich embrionach i naraża się na zarzut hamowania postępu w medycynie, że m.in. uniemożliwia w ten sposób wynalezienie leków na choroby genetyczne?
Ks. prof. Wojciech Bołoz: - Krytycy tej postawy Kościoła wskazują najchętniej na jego konserwatyzm, na niechęć do wszelkich zmian. Tymczasem można by powiedzieć, rzecz się ma całkiem odwrotnie: Kościół zawsze chce zmian na lepsze.
- Lek na chorobę Alzheimera, na chorobę Parkinsona może zmienić świat na gorsze?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W żadnym razie. Pojawia się tylko pytanie, jakim kosztem.
- Kosztem tysięcy ludzkich embrionów.
Reklama
- Kosztem ludzkiego życia. Kościół nie sprzeciwia się badaniom genetycznym w ogóle, protestuje tylko przeciwko tym, które wyniszczają ludzkie embriony. W wielu krajach takie badania są dziś jeszcze zakazane, ale wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami postępującej liberalizacji w tej dziedzinie.
Dlatego nieugiętość Kościoła w sprawie obrony życia staje się oczywista. Zwłaszcza, że historia ostatnich kilkudziesięciu lat potwierdza potrzebę takiego sprzeciwu. Gdy ponad 30 lat temu pojawił się problem ochrony środowiska, jako antidotum przyjęto konieczność ograniczania przyrostu naturalnego, nawet za cenę aborcji. Najbardziej do serca wzięli sobie to zadanie Europejczycy. Dzisiaj malejący przyrost demograficzny pod znakiem zapytania stawia nie tylko tożsamość Europy, ale także jej przyszłość ekonomiczną i gospodarczą. Nie jesteśmy mianowicie pewni, czy nieuchronna w tej sytuacji wielokulturowość - gdy pustka po rdzennych mieszkańcach kontynentu zostanie rzeczywiście wypełniona przez przybyszy z Afryki i Azji - pozwoli zachować Europę w dobrej kondycji ekonomicznej.
- Trudno jednak nie zgodzić się z przekonaniem, że przyszłość świata zależy od postępu w medycynie i genetyce. Dlatego problemy związane z zakresem badań w tych dziedzinach coraz wyraźniej wkraczają w sferę polityki. „Nie będziemy mogli uchylić się od badań na komórkach macierzystych pochodzących z ludzkich embrionów” - oświadczył w 2005 r. kanclerz Niemiec. Może rzeczywiście stajemy przed nieuchronnością tego procesu?
- Zapewne tak. Zresztą, Niemcy jeszcze przed tą deklaracją kanclerza „świetnie” poradzili sobie z tym problemem, importując do prowadzonych u siebie badań linie komórek macierzystych z Izraela... O postępującej liberalizacji w tej dziedzinie świadczą decyzje parlamentów kolejnych państw łagodzące przepisy dotyczące np. zapłodnienia in vitro. To właśnie kliniki oferujące zapłodnienie in vitro posiadają magazyny zamrożonych embrionów, które w przypadku niepowodzenia procedury są wykorzystywane przy kolejnych próbach implantowania ich do organizmu kobiety, a w razie powodzenia okazują się zbędne. Nie wiadomo, ile z tych nadliczbowych, zamrożonych embrionów jest dziś na świecie. Wiadomo, że po 5 latach „tracą ważność” i coś trzeba z nimi robić. Powszechnie stosowaną praktyką jest wyrzucanie ich do śmieci. Powstaje pytanie, czy powinny być wykorzystane do badań naukowych.
Reklama
- Kościół proponuje jednak prowadzenie „alternatywnych badań”, które by nie zakładały wykorzystywania, a zwłaszcza niszczenia embrionów - wskazuje na możliwość pozyskiwania komórek macierzystych dorosłego człowieka. Czy nie jest to jednak zbyt okrężna droga do celu?
- A czy droga na skróty zawsze szybko prowadzi do celu? Najnowsze badania wykazują, że istnieje możliwość pozyskania do badań komórek macierzystych pochodzących ze szpiku kostnego lub z pępowiny. Jest to jednak dość trudne, a przede wszystkim wciąż kosztowne. Niewątpliwie najlepsze, najbardziej potencjalne, czyli dające dużo możliwości, są jednak komórki embrionalne. Zaletą jest też łatwość ich pozyskania, a zatem i łatwość marnotrawienia... Ponieważ pozyskiwanie komórek z zarodków ludzkich oznacza ich unicestwianie, dlatego Kościół podkreśla podobieństwo tych praktyk do aborcji i grozi za nie ekskomuniką. Kara ta dotyczy niszczenia ludzkiego życia, nie badań.
- Nie jest to jednak groźba, którą współczesny świat wydaje się przejmować...
- I tak i nie. Ale kara ta zmusza przynajmniej do postawienia fundamentalnego pytania, które dziś brzmi: czy zależy nam na życiu każdej istoty ludzkiej, czy walczymy tylko o niektórych ludzi? Pojawia się tu problem definicji człowieka. Odpowiedź na pytanie, co znaczy być człowiekiem i kiedy zaczyna się życie ludzkie, bywa - niestety - przykrawana do bieżących potrzeb i interesów.
- Zamrożony embrion, mówią zwolennicy badań, to nie jest „stan życia” i może być uważany za zwykły materiał badawczy.
Reklama
- Mamy do czynienia z pewną konstrukcją mentalną i prawną, bynajmniej nie nowatorską. W historii ludzkości pojawiały się już tego rodzaju próby, aby do grona ludzi mających prawo do życia i prawa indywidualne nie zaliczać wszystkich należących do gatunku ludzkiego. Pytam więc, czy cofamy się dziś do tych niechlubnych tradycji? Co pewien czas pojawia się na świecie jakieś szaleństwo, na które Kościół nie godzi się, a czas pokazuje, że ma rację (np. walka z tzw. problemem demograficznym za pomocą aborcji). Dzisiejsza nauka nie pozostawia wątpliwości, że ludzki embrion jest wczesnym etapem rozwoju człowieka. Dlatego niszczenie tych embrionów może przynieść o wiele gorsze skutki niż histeria ekologiczno-demograficzna sprzed 30 lat.
- Na czym polega to współczesne szaleństwo?
- Jak zawsze, na fragmentarycznym widzeniu rzeczywistości ludzkiej. Postrzeganie człowieka tylko jako przedstawiciela rasy lub klasy społecznej, jako jednego z elementów przyrody, nieróżniącego się od roślin i zwierząt, jest redukcją, ograbieniem człowieka z jego godności. Obecnie mamy spór o to, kiedy zaczyna się życie ludzkie. Szaleństwo polega na liczeniu dni od poczęcia, na wyznaczaniu granicy i ustanawianiu w majestacie prawa „początku człowieka”. Kościół podaje najprostsze rozwiązanie: człowiek zaczyna się w chwili poczęcia. Dlaczego tzw. nowoczesny świat nie chce przyjąć tej prawdy? Dlatego, że jest ona przeszkodą w interesach, że potrzebna jest jakaś furtka. Gdy w przeszłości potrzebni byli niewolnicy na plantacjach cukru, przyjęto, że Murzyni nie są ludźmi, a jedynie siłą roboczą... Gdy dziś potrzebne są embriony, wyrokuje się, że mogą i powinny być one cennym materiałem badawczym.
- Być może materiałem ratującym gatunek ludzki! A tymczasem Kościół, protestując w tej sprawie, skazuje ludzkość na choroby, degradację…
Reklama
- Gdy 2 lata temu zwiedzałem w Waszyngtonie muzeum Holocaustu, uwagę moją zwróciły zwłaszcza ekspozycje dotyczące makabrycznych eksperymentów przeprowadzanych na więźniach w niemieckich obozach koncentracyjnych. Nawiasem mówiąc, do dzisiaj jeszcze na niektórych uniwersytetach korzysta się z pozyskanych wówczas preparatów i opracowanych na ich podstawie materiałów. Oglądając tamte „eksperymenty naukowe” pomyślałem sobie, że dla dr. Mengelego i jego współpracowników zamknięcie obozów koncentracyjnych było przerwaniem obiecujących badań i dużą szkodą dla nauki...
- Czy to nie jest zbyt sarkastyczne porównanie?
- Mówiąc tak z przekąsem, chcę tylko pokazać, że Kościół, protestując w sprawie badań na ludzkich embrionach, protestuje przeciwko lekceważeniu i pogardzie dla ludzkiego życia, w każdym jego stadium!
- Czy można mieć pewność, że broniąc w taki sposób człowieka, w istocie nie szkodzi mu?
- A jak można szkodzić, ostrzegając przed niebezpieczeństwami? Niewątpliwie badania naukowe są rzeczą ważną. Im bardziej są ważne, tym większa musi być rozwaga, wyobraźnia i uczciwość przy ich podejmowaniu. Wiadomo, że współczesna medycyna dysponuje takimi metodami terapeutycznymi i lekami, na które przeciętnego człowieka po prostu nie stać. Można zakładać, że także cuda przyszłej medycyny i genetyki będą dostępne tylko dla bogatych, że może się pojawić wiele problemów natury psychologicznej, społecznej i takich, których dziś nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć, związanych z nową wizją człowieczeństwa i jakości życia, ze swoistym przyspieszeniem ewolucji człowieka. Obawiam się, że wszystko zmierza do dyktatury jakości życia.
- Już ją mamy!
Reklama
- Tak, ale może ona przybrać bardziej karykaturalne rozmiary. Już dziś można zaobserwować - wśród ludzi zdrowych fizycznie - coraz większą liczbę osób psychicznie zagubionych, niepotrafiących odnaleźć sensu życia, w kleszczach rozmaitych uzależnień. Do życia potrzebna jest równowaga radości i cierpienia - tę niepopularną prawdę przypomina dziś Kościół, występując przeciw aborcji i eutanazji, narażając się na coraz większą krytykę.
- Powiedział Ksiądz Profesor coś bardzo niepokojącego, jakoby współczesna nauka świadomie zmierzała do przyspieszenia ewolucji człowieka!?
- Przyspieszenie ewolucji człowieka jest marzeniem niektórych naukowców od dziesięcioleci! Dziś teoretycznie jest to możliwe, chociaż praktyczne bariery wydają się jeszcze nie do pokonania. Podejmowane są jednak rozważania o możliwościach i skutkach tworzenia jednostek i grup złożonych z ludzi posiadających doskonalsze cechy od współczesnych. Ideałem byłaby możliwość dowolnego określania przez rodziców wyglądu, zdolności i odporności swojego potomstwa. W taki sposób produkuje się dziś pomidory... Prowadzone badania genetyczne nie wykluczają takich celów, ale mają na uwadze bliższe efekty: nowe, skuteczniejsze lekarstwa, terapie nieuleczalnych dziś chorób, hodowlę tkanek i organów do przeszczepów… I wielkie, wielkie pieniądze, przewagę naukową, gospodarczą i polityczną nad innymi krajami. Ten związek wielkich zysków i polityki, wyścig globalny o przewagę nad innymi narodami wyzwala ogromne siły i namiętności. Nic dziwnego, że wątpliwości etyczne są wyciszane i ośmieszane, a protesty Kościoła są lekceważone.
Reklama
- Konferencja Episkopatu Polski wydała niedawno komunikat krytykujący decyzję Unii Europejskiej o finansowaniu badań na embrionach. W jakim stopniu ogólnoeuropejskie „kłopoty z embrionami” dotyczą Polski?
- Polska nauka jest stopniowo integrowana w system ogólnoeuropejski. Polskie instytuty naukowe uczestniczą w projektach badawczych Unii Europejskiej. Wielu polskich genetyków chce uczestniczyć w badaniach komórek macierzystych z tych samych powodów, co naukowcy z innych krajów: badania te są interesujące z poznawczego punktu widzenia i bardzo opłacalne. Problem polega na tym, że są one finansowane z podatków polskich katolików, którzy są przeciwni wyniszczaniu ludzkich zarodków. Dlatego też Kościół katolicki protestuje i ma do tego prawo. Ostatnio przypomina o ekskomunice, nie tyle, żeby straszyć, co przemawiać do rozsądku.
Ks. Wojciech Bołoz (ur. 1945): Profesor bioetyki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego; 1996-1999 prorektor ATK; kierownik Katedry Bioetyki; dyrektor Centrum Ekologii Człowieka i Bioetyki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Najważniejsze publikacje: Życie w ludzkich rękach. Podstawowe zagadnienia bioetyczne, Warszawa 1997; Promocja osoby w rodzinie, Utylitaryzm w bioetyce. Jego założenia i skutki na przykładzie poglądów Petera Singera; Między życie a śmiercią. Uzależnienia - eutanazja - sytuacje graniczne, Etyka seksualna. Podstawy antropologiczne, Wydawnictwo UKSW; Życie i zdrowie człowieka w tradycji i kulturze polskiej, red. W. Bołoz, E. Wolnicz-Pawłowska, Wydawnictwo UKSW, Warszawa 2004