Reklama

Wiara i Niepodległość

Niedziela wrocławska 39/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. CEZARY CHWILCZYŃSKI: - Przeżywamy 31. rocznicę zakończenia wielkiego strajku, który dał początek powstaniu Solidarności, co zapoczątkowało upadek komunizmu. Czy wtedy, w roku 1980, było dla Pana jasne, że dzieją się rzeczy przełomowe, że upada system i idzie wolność?
To, o co tak dobitnie modlił się na placu Zwycięstwa Jan Paweł II zaledwie rok wcześniej - o odnowę oblicza tej ziemi przez Ducha Świętego, działo się na naszych oczach. Właśnie takiej odnowy my wszyscy wyczekiwaliśmy, do niej się przygotowywaliśmy.

KORNEL MORAWIECKI: - „My” - to znaczy kto? Bo przecież, jak pamiętamy, większość Polaków, co prawda, narzekała na pogarszające się warunki życia, ale jednak pokornie stała w kolejkach i ograniczała się do codziennego „kombinowania”. Wielu było zniewolonych, czy też z przetrąconym kręgosłupem i współpracujących z funkcjonariuszami systemu.
Były jednak osoby, które próbowały marzyć. W końcu lat 70. pojawiali się już pojedynczy ludzie, którzy szukali podobnie myślących i podejmowali wspólne działania. Dbali, by zapomnieniu nie uległa nie tylko przeszłość narodu, ale i to wszystko, co normalne. Przywracali do życia idee, wartości, z których poza dobrami materialnymi ograbiała nas komunistyczna władza. Uczestniczyłem w tych działaniach.
Chciałbym przy tej okazji wspomnieć o sprawie, z której do dziś jestem dumny. Było dla mnie oczywiste, że przybycie w 1979 r. Papieża do Polski będzie niezwykłym wydarzeniem. Wraz z Jerzym Petryniakiem, moim przyjacielem, wykonaliśmy wówczas transparent, duże, biało-czerwone płótno, z napisem „WIARA NIEPODLEGŁOŚĆ”. Dwa wielkie słowa. W siedem osób przybyliśmy do Warszawy. Wszędzie krążyły plotki o zagrożeniach, jakie wiążą się z uczestnictwem we Mszy papieskiej. Wiadomo, że Służba Bezpieczeństwa bardzo aktywnie starała się o pogorszenie atmosfery i ograniczenie liczby uczestników. Na Mszy św. na pl. Zwycięstwa było ok. dwustu tysięcy ludzi. Mało, jak na stolicę Polski.
W czasie tej Mszy nie widziałem podobnych transparentów. W trakcie ewangelii, podniesienia i komunii świętej zwijaliśmy go. Bardzo szybko pojawili się esbecy żądający schowania transparentu, ale napis „Wiara Niepodległość” widniał nad tłumem do końca. Na kolejnych spotkaniach z Papieżem wokół naszego transparentu skupiali się ludzie. Na pożegnalnej papieskiej Mszy w Krakowie podobnych haseł było już wiele. Ludzie już byli odważniejsi.

- W tym samym roku zaczął się „Biuletyn Dolnośląski”...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To nielegalne wówczas pismo stało się ważnym punktem koncentracji środowisk wolnościowych. Kiedy przyszedł Sierpień, a po nim nieszczęsny grudzień, ludzie „Biuletynu Dolnośląskiego” stanowili „kadrę” wspierającą strajki sierpniowe, a potem Solidarność. Cudzysłów jest tu potrzebny, bo przecież my sami się uczyliśmy i metod konspiracji, i druku domowymi metodami, i unikania wpadek. Kto dziś pamięta, że to właśnie ludzie „Biuletynu Dolnośląskiego” uruchomili 13 grudnia 1981 r. i prowadzili przez pół roku pierwsze w Polsce podziemne pismo stanu wojennego: „Z Dnia na Dzień”. Wydawaliśmy je w olbrzymim nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy, początkowo trzy razy w tygodniu. To było niezwykłe osiągnięcie - przypomnę: stan wojenny, czołgi i ZOMO na ulicach, pierwsze śmiertelne ofiary, tysiące ludzi w więzieniach, powszechny strach... A jednak byli ci wytrwali, już okrzepli we wcześniejszej działalności, którzy wierzyli, że Polska pozostanie Polską.

- Ale jeszcze przed stanem wojennym był krajowy zjazd Solidarności. Pan brał w nim udział jako delegat. Został Pan wtedy aresztowany. Za co?

- Za opublikowanie w „Biuletynie Dolnośląskim” posłania do Solidarności napisanego przez Rosjan, którzy próbowali w Moskwie zakładać wolne związki zawodowe. Był to groźny cios w komunistyczną propagandę. Oto są w ZSRR ludzie, którzy postrzegają Solidarność jako szansę również dla nich. Drugim powodem było opublikowanie przez nas po polsku i po rosyjsku apelu do żołnierzy sowieckich, aby nie strzelali do Polaków w razie ewentualnej interwencji. To zostało uznane za podważanie sojuszy. Oto „logika” władz PRL!

Reklama

- W czasie zjazdu Solidarności uchwalono jednak również dokument, który owe sojusze podważał, a Pan był jednym z jego inspiratorów.

- Już wtedy uważałem, że naszą szansą na obalenie komunizmu było uczynienie z tego sprawy wspólnej wszystkich narodów sowieckiego imperium. Sami byliśmy bez szans. Uważałem, że na niepodległość możemy się wybić tylko wspólnie, gdy zmiany dokonają się w samym Związku Sowieckim, na Ukrainie, w innych krajach bloku wschodniego. Posłanie Zjazdu do Ludzi Pracy Europy Wschodniej było najważniejszym dokumentem pozostawionym przez Solidarność, stanowiło wyciągnięcie ręki do dziesiątków milionów ludzi żyjących w komunizmie. Zresztą te idee znalazły się później w programie „Solidarności Walczącej”.

- A skąd myśl o powstaniu „Solidarności Walczącej”?

- W pierwszych miesiącach stanu wojennego nasze środowisko, umownie nazwijmy je kręgiem „Biuletynu Dolnośląskiego”, było rdzeniem podziemnego oporu na Dolnym Śląsku. Funkcjonując w tajnych strukturach, nie mogliśmy się zgodzić na pasywny kurs wytyczony przez podziemne władze. Widzieliśmy szansę i potrzebę walki o Polskę, o niepodległość i zniszczenie komunizmu, natomiast kierownictwo podziemia ograniczało pola aktywności do spraw wyłącznie związkowych. Czy mieliśmy prawo do krytyki, do niezadowolenia? Myślę, że tak, podziemie to przecież nie tylko Frasyniuk czy Bujak, ale właśnie ci wszyscy, którzy na co dzień ryzykowali swą wolnością, oddawali Solidarności swój czas, podporządkowywali jej życie osobiste, zawodowe i rodzinne. Ale jednocześnie sami mieliśmy wątpliwości, czy dobrze robimy, odłączając się od głównego nurtu, czy nie dokonamy rzeczywiście rozłamu w Solidarności i zamiast wzmocnić jej działania, osłabimy je.
„Solidarność Walcząca” w ciągu lat swojej działalności oddała wiele przysług wobec „dużej” Solidarności, stanowiła też wobec niej „piorunochron” - siły SB od pewnego czasu były skierowane głównie na zwalczanie naszej organizacji. To nie przesada - zachowane dokumenty mówią o tym jednoznacznie. Podnosiło to bezpieczeństwo działalności w „zwykłej” Solidarności. Również w okresie okrągłego stołu nasze istnienie stwarzało szanse na stawianie dalej idących żądań przez stronę opozycyjną i uzyskanie znaczniejszych ustępstw. Niestety z tej szansy nie skorzystano.

- Za kilka miesięcy obchodzić będziemy 30. rocznicę stanu wojennego. Do dziś nie rozliczono tych, którzy wprowadzali stan wojenny, a pamięć o tym wydarzeniu powoli zatraca się wśród młodych, którym próbuje się przekazać, że była to dziejowa konieczność. Co zrobić dziś w kontekście tej rocznicy, aby pamięć stanu wojennego i jego ofiar była przedstawiana w prawdzie a sprawcy rozliczeni?

- Stan wojenny to nie tylko kilkadziesiąt ofiar reżimowej przemocy, setki zmarłych z powodu blokady łączności, komunikacji. To było uderzenie w naszą zbiorową wiarę na lepszą Polskę. O całą dekadę opóźniła się możliwość wyjścia z komunizmu.
Okrągły stół, gruba kreska, brak dekomunizacji i lustracji rozmyły odpowiedzialność sprawców. Gen. Kiszczak może sobie publicznie kpić, pytając: „jakie to wasze zwycięstwo, skoro przez 20 lat nie potrafiliście mi odebrać emerytury?”. Do dziś nie wiemy, jak naprawdę zamordowano św. męczennika tamtych lat, ks. Jerzego Popiełuszkę. Wersja oficjalna, z tego co wiadomo, jest fałszywa. Zabili nie ci, co zostali skazani, nie w taki sposób i nie w takim czasie. A sprawcy i ich mocodawcy - milczą. Obawiam się, że reżyserzy stanu wojennego, z głównym winowajcą gen. Jaruzelskim, nie zostaną rozliczeni. Narodowi należy się po pierwsze prawda. Czy apelując do sumień osób odpowiedzialnych za wojnę z narodem, dowiemy się prawdy o tamtym ponurym czasie?

- Jak ocenia Pan dziś funkcjonowanie związku NSZZ SOLIDARNOŚĆ? Zmiana przewodniczącego w ostatnim czasie zmieniła też pewne priorytety zaangażowania związku? Jakie widzi Pan dziś miejsce Solidarności w przestrzeni publicznej?

- Solidarność jest potrzebna; nadchodzi światowy kryzys ekonomiczno-społeczny. Niestety, Związek nie jest ani ideowo, ani organizacyjnie przygotowany do obrony pracowników. Dwa lata temu, na ogólnopolskim zjeździe w Białymstoku, apelowałem o aktywną politykę budżetową, o żądanie podwyżek podatku bogatych. Związek płynący z głównym liberalnym nurtem wpadnie w odmęty. „Solidarność” dla swoich członków - to za mało. Trzeba wrócić do etosu służby całemu społeczeństwu, służby narodowi.

- W nadchodzących wyborach kandyduje Pan do senatu z Wrocławia? Dlaczego chce pan znaleźć się w Senacie?

- Widzę potrzebę powrotu do wartości, w imię których stawaliśmy w roku 1980 i później. W programie „Solidarności Walczącej” formułowaliśmy postulat budowy Rzeczpospolitej Solidarnej. Uważam, że jest on ważny, a wciąż niezrealizowany. Ta rzeczywistość, w której żyjemy, odległa jest od marzeń. Coraz większe nierówności społeczne i ekonomiczne pokazują dobitnie, że nie ma wolności bez solidarności. Potrzebny jest impuls, szczególnie w młodym pokoleniu, wyczulonym na jawną i ukrytą niesprawiedliwość, żeby to zmienić. Ten impuls uzupełniony głębokim dziedzictwem Solidarności, mam nadzieję, rozwinie się w Rzeczpospolitą Solidarną. Niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się to nam dzisiaj dalekie i nieosiągalne. Senat jest dobrym miejscem do stawiania spraw najważniejszych dla narodu, do wytyczania dróg rozwoju. Senat właśnie powinien być Izbą, która przywróci w naszym kraju wysoki poziom debaty publicznej o najistotniejszych sprawach dla Polaków.

* * *

Kornel Andrzej Morawiecki; działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, założyciel i przewodniczący Solidarności Walczącej, doktor fizyki, nauczyciel akademicki. Kandydat w wyborach prezydenckich w 2010. Kandyduje do Senatu w nadchodzących wyborach jako kandydat niezależny popierany przez PiS

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Joanna Beretta Molla. Każdy mężczyzna marzy o takiej kobiecie

Niedziela Ogólnopolska 52/2004

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Zafascynowała mnie jej postać, gdyż jest świętą na obecne czasy. Kobieta wykształcona, inteligentna, delikatna i stanowcza zarazem, nie pozwalająca sobą poniewierać, umiejąca zatroszczyć się o swoją godność, dbająca o swój wygląd i urodę, a jednocześnie bez krzty próżności.

Żona biznesmena i doktor medycyny, która nie tylko potrafiła malować paznokcie - choć to też istotne, by się podobać - ale umiała stworzyć prawdziwy, pełen miłości dom. W gruncie rzeczy miała czas na wszystko! Jak to czyniła? Ano wszystko układała w świetle Bożych wskazówek zawartych w nauczaniu Ewangelii i Kościoła. Z pewnością zdawała sobie sprawę z tego, że każdy z nas znajduje czas dla tych ludzi lub dla tych wartości, na których mu najbardziej zależy. Jeżeli mi na kimś nie zależy, to nawet wolny weekend będzie za krótki, aby się spotkać i porozmawiać. Jednak gdy na kimś mi zależy, to nawet w dniu wypełnionym pracą czas się znajdzie. Wszystko przecież jest kwestią motywacji. Ona rzeczywiście miała czas na wszystko, a przede wszystkim dla Boga i swoich najbliższych.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

Wojownicy Maryi w Rzeszowie

2024-04-28 22:14

Mariusz Barnaś

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Wojownicy Maryi na ulicach Rzeszowa

Tradycyjnie już spotkanie rozpoczęło się od procesji różańcowej ulicami miasta, następnie odbyła się Msza święta pod przewodnictwem ks. biskupa Jana Wątroby, podczas której kazanie wygłosił ks. Dominik Chmielewski SDB, który zwrócił naszą uwagę na następujące kwestie:

-Zdrada Judasza zaczęła się od zakwestionowania realnej obecności Jezusa w Eucharystii (mowa eucharystyczna Pana Jezusa wg Ewangelii św. Jana: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję