Werdykt IPN w ogniu krytyki
W związku z tak ostrą i tak celną zarazem krytyką "propagandowego"
werdyktu IPN w sprawie Jedwabnego warto przypomnieć, że werdykt ten
był wielokrotnie krytykowany w ciągu ostatniego miesiąca. (Pisałem
już na tych łamach m.in. o krytycznym liście kilkudziesięciu naukowców
polonijnych, krytykach na łamach Głosu, Naszego Dziennika i Tygodnika
Solidarność, zwłaszcza o wystąpieniach prof. I. C. Pognowskiego,
posła A. Macierewicza i dr. A. Szcześniaka). Dodajmy do tego szereg
tekstów krytycznych prof. T. Strzembosza. Wśród innych wystąpień
na ten temat warto przypomnieć m.in. wywiad udzielony Mikołajowi
Wójcikowi z Naszego Dziennika (nr z 13 lipca) przez Marię Trzcińską,
wieloletniego sędziego Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich
i Instytutu Pamięci Narodowej. W wywiadzie zatytułowanym: Polityczny
werdykt ponad dowodami sędzia M. Trzcińska powiedziała o werdykcie
IPN m.in.: "Takie zakończenie sprawy budzi zaskoczenie i zdziwienie.
Po pierwsze, jak można wydać werdykt, kto jest mordercą, gdy jednocześnie
przyznaje się, że śledztwo nie jest zakończone? Poza tym nie ma listy
ofiar (...). Nie przeprowadzono ekshumacji przez biegłych sądowych
z Instytutu Medycyny Sądowej w Krakowie. Miarodajnym dowodem w takiej
sprawie może być wyłącznie ich orzeczenie. Tymczasem w Jedwabnem
przeprowadzono jakieś wykopaliska archeologiczne. A w śledztwie nie
może być szukania rekwizytów archeologicznych (...). IPN, według
mnie, prowadził śledztwo nieobiektywnie, co opinia publiczna odczuwa
jako preferowanie strony żydowskiej i działanie na rzecz poróżnienia
tych narodów. To jest przewrotna polityka, w gruncie rzeczy antynarodowa"
.
13 lipca Nasz Dziennik ogłosił stanowisko Klubu "Myśl
dla Polski" w sprawie werdyktu IPN o zbrodni w Jedwabnem, podpisane
w imieniu członków Klubu "Myśl dla Polski" (zrzeszającego duże grono
naukowców) przez przewodniczącego Rady Klubu - prof. dr. hab. Rafała
Brodę i przewodniczącego Kolegium Klubu - dr. inż. Adama Stoszkę.
Klub bardzo krytycznie ocenił sposób prowadzenia śledztwa przez IPN
i jego ostateczny werdykt. Zdaniem autorów stanowiska: "(...) liczba
nieprawdziwych informacji podawanych przez J. T. Grossa podważyła
całkowicie wiarygodność prowokatora i ujawniła jego nienawiść do
Polaków jako motywację prowokacji. W tej sytuacji jedyną możliwą
konkluzją badań IPN winno być uznanie J. T. Grossa za kłamcę, winien
on być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i uznany za ´persona
non grata´ w Polsce. Wszystkie osoby publiczne, które pośpiesznie,
bez dowodów winy, dołączyły się do oskarżenia Polaków, a nawet przepraszania
w ich imieniu, powinny być otoczone powszechną infamią.
Werdykt ogłoszony w tych dniach przez Instytut Pamięci
Narodowej, przypisujący Polakom ´decydującą rolę´ w spełnieniu tragedii,
jest pozbawiony jakiejkolwiek podstawy merytorycznej, jest niesprawiedliwy
i haniebny. Dzisiaj mamy szczególne prawo, by kwestionować morale,
motywacje, a nawet polskość ludzi uczestniczących w formułowaniu
tego bezprecedensowego werdyktu".
Antypolska fala w Rosji
Niechlubne i jak najdalsze od poszukiwania prawdy działania
IPN w sprawie Jedwabnego przyniosły wiele szkód dla dobrego imienia
Polski, faktycznie dostarczając tylko dodatkowej "amunicji" dla coraz
silniejszej ofensywy antypolonizmu na Zachodzie. Poza nieprzerwaną
falą ataków antypolskich części żydowskich środowisk w USA i blisko
200 artykułami antypolskimi w niemieckiej prasie na tle Jedwabnego
zaczynamy obserwować nasilenie antypolskiej fali w Rosji. Także tu
sięgnięto do antypolskich oszczerstw w sprawie Jedwabnego jako punktu
wyjściowego do nowych kalumniatorskich ataków na Polaków. Typowe
pod tym względem było wystąpienie wpływowego gubernatora obwodu kiemierowskiego
Amana Tulejewa, który atakując Polaków, odświeżył stare, dawno już
zdemaskowane antypolskie oszczerstwo rosyjskie o rzekomym zakatowaniu
przez Polaków 80 tys. jeńców rosyjskich czasu wojny 1920 r., którzy
mieli jakoby zginąć w polskich obozach jenieckich w Tucholi, Strzałkowie
i Dąbiu. O oskarżeniach Tulejewa pisał w korespondencji z Moskwy
pt. Najpierw Jedwabne, teraz Tuchola Sławomir Popowski na łamach
Rzeczpospolitej z 18 lipca. Według Popowskiego: "Tym razem Tulejew
powołał się na przykład Jedwabnego.
- Jako człowiek, obywatel wielkiego kraju - pisze kiemierowski
gubernator na łamach Niezawisimej Gaziety - z uznaniem przyjmuję
przyznanie się Polski do winy przed narodem żydowskim, ale jednocześnie
- podkreśla - tego samego oczekuję i w stosunku do swojego narodu
rosyjskiego, złożonego z Rosjan, Ukraińców, Tatarów, Żydów, Kałmuków
i wielu innych narodowości.
Na rewelacje zawarte w książce Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi
władze polskie - pisze Tulejew - zareagowały błyskawicznie: prezydent
Aleksander Kwaśniewski publicznie, w swoim imieniu i w imieniu Polaków
wstrząśniętych tą zbrodnią, poprosił Żydów o przebaczenie. Ten przykład
- stwierdza rosyjski polityk - stawia na porządku dziennym wiele
pytań dotyczących stosunków polsko-rosyjskich, które dotąd pozostają
bez odpowiedzi. (...) Chodzi - pisze Tulejew - o 80 tys. jeńców rosyjskich
z czasów wojny 1919-1920 r., którzy - według różnych wyliczeń - zostali
´zlikwidowani w obozach Piłsudskiego´".
Komentując te oskarżenia, Popowski przypomina, że: "Polscy
historycy odrzucają zarzuty strony rosyjskiej i proponują otwarty
dostęp do wszystkich polskich archiwów, w których mogą znajdować
się materiały dotyczące wojny polsko-bolszewickiej".
Antypolskie oszczerstwa ze strony domorosłego historyka-gubernatora
Tulejewa nie są, niestety, wcale czymś odosobnionym w rosyjskiej
prasie. Kampania wokół Jedwabnego posłużyła jako pretekst do opublikowania
swoistego syntetycznego zbioru najhaniebniejszych oszczerstw na temat
Polski i Polaków na łamach popularnego rosyjskiego miesięcznika kulturalno-literackiego
Nasz Sowriemiennik, wydawanego w Moskwie. Redaktor naczelny tego
miesięcznika Stanisław Kuniajew w ogromnym (54 strony druku) tekście
pt. Szlachta i my dokonał niebywałego wręcz, jeśli chodzi o skalę
fałszerstw, podsumowania rzekomych zbrodni polskich dokonanych na
narodzie rosyjskim. Tekst Kuniajewa jest przypuszczalnie najobszerniejszą
wypowiedzią publicystyczną w prasie rosyjskiej po 1991 r. na temat
stosunków polsko-rosyjskich. Tym bardziej można więc ubolewać, że
jest to wypowiedź utrzymana w stylu godnym najgorszych lat stalinowskich.
Oto co pisze na ten temat m.in. redaktor naczelny Arcanów
- Andrzej Nowak w artykule Odwet na dziejach po rosyjsku na łamach
Rzeczpospolitej z 20 lipca br: "Zbrodnie polskie Kuniajew miłosiernie
zaczyna wyliczać dopiero od początku XVII wieku i polskiej okupacji
Kremla. (...) Dla Polaków ´podludźmi´ z kolonizowanych terenów mieli
być właśnie Moskwicini, Kozacy, prawosławni Słowianie. (...) Polska
szlachta przegrała jednak historyczną rywalizację z Rosją i musiała
ostatecznie oddać zagarnięte w poprzednich wiekach ziemie ruskie.
´Udział Rosji w tzw. rozbiorach Polski w końcu XVIII wieku jest liberalnym
mitem´ - stwierdza w obliczu tego faktu Kuniajew. Rosja odzyskała
wyłącznie swoją historyczną (ciężko doświadczoną przez szlachecką
okupację) własność i niczego Polsce układami z lat: 1772, 1793 i
1795 nie zabierała. Duch antyrosyjsko nastawionej szlachty odżył
jednak w powstaniach, które ´odgórnie´ próbowała ona narzucić całemu
społeczeństwu polskiemu. Ostatnim ich echem było powstanie warszawskie,
kiedy to ´skisłe popłuczyny (skisszije sliwki) szlachty, zdezerterowawszy
najpierw z Polski jesienią 1939 r. do dalekiej Anglii, zechciały
w 1944 r. powrócić do władzy w Warszawie po trupach sowieckich sołdatów´.
Stalin na szczęście rozszyfrował i pokrzyżował ich zamiary".
Sowiecki cios w plecy Polsce 17 września 1939 r. Kuniajew
tłumaczy tym, że Armia Czerwona odbierała wtedy "po prostu to, co
swoje, rosyjskie, wschodniosłowiańskie, a co Polska wcześniej, w
1920 r. zagarnęła na Wschodzie".
Andrzej Nowak pisze o jeszcze jednym szczególnie wymyślnym
oszczerstwie Kuniajewa, stwierdzając, że według niego "Polska faktycznie
pozostała sojusznikiem Hitlera przeciwko Rosji nawet po wrześniu
1939 r. Na podstawie sobie znanych źródeł wylicza, że w sowieckiej
niewoli znalazło się już po 1941 r. ponad 60 tys. ´Polaków-faszystów´ (
w tym 5 generałów), co pozwala mu oszacować, że po stronie Wehrmachtu
musiało walczyć przeciwko Związkowi Sowieckiemu przeszło 100 tys.
Polaków, a więc najazd Hitlera na Rosję można określić (i Kuniajew
tak właśnie czyni) ´czwartym po 1612, 1812 i 1920 r. - pochodem Polaków
na Moskwę´".
Jest jednak, według A. Nowaka, jeszcze jeden szczególnie
jaskrawy typ kuniajewskich oszczerstw przeciw Polsce: "Armia Czerwona
wkraczająca wówczas na ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej zasłużyła
sobie na wdzięczność nie tylko uczciwego rosyjskiego patrioty, ale
na wdzięczność ludzkości po prostu. Uratowała ona bowiem polskich
Żydów na tym obszarze przed pogromem, jaki zgotowaliby im niechybnie
ich polscy ´sąsiedzi´. Tu Kuniajew z największą satysfakcją odwołuje
się do rewelacji z Jedwabnego. Oto jest prawdziwa Polska! Nareszcie
zrzuciła maskę szlachetności, pokazała światu swe krwawe oblicze.
Polacy byli gotowi do ´holokaustu ze szczerego serca´. Dane im było
go dokonać w Jedwabnem i okolicy, ale mogło być o wiele gorzej. Kuniajew
uświadamia tę możliwość swoim czytelnikom, cytując z aprobatą uwagę
Krzysztofa Teodora Toeplitza (Przegląd z 27 listopada 2001 r.), iż
Polacy chętnie przypominają swoich policjantów zamordowanych w Miednoje
i Katyniu, nie chcą natomiast pamiętać o tym, że ´ci policjanci,
którzy tam nie trafili, pomagali następnie hitlerowcom w ostatecznym
rozwiązaniu kwestii żydowskiej´. Autor artykułu Szlachta i my doprowadza
tylko myśl Toeplitza do logicznego końca: NKWD walczyło w istocie
z odwiecznym polskim antysemityzmem; nie zwalczyło go w pełni, gdyż
nie wszyscy polscy antysemici znaleźli się po prostu w zasięgu jego
możliwości...".
W świetle tak haniebnych dywagacji redaktora jednego
z czołowych rosyjskich czasopism kulturalnych trudno nie podpisać
się pod końcowym apelem red. Andrzeja Nowaka: "Historyczne kłamstwa
muszą się spotykać z odpowiedzią. (...) Ciekaw jestem, czy wreszcie
usłyszymy o jakiejś zdecydowanej reakcji ambasady RP w Moskwie i
polskiego MSZ-u w tej sprawie. I ciekaw jestem, czy nasze środowiska
intelektualne, tak często skore do tasiemcowych listów z potępieniami
różnego rodzaju domniemanych przejawów antysemityzmu (choćby haniebny
zbiorowy atak na podręczniki A. L. Szcześniaka), zdobędą się na list
otwarty do rosyjskiej inteligencji w związku z tak skandalicznym
przykładem upowszechniania nieprawdy. Co najgorsze, ferowania hucpiarskich
kłamstw przez redaktora naczelnego kulturalno-literackiego miesięcznika!
Pomóż w rozwoju naszego portalu