Cung Biah Huma zamordowano, gdy głośno modlił się, aby Bóg zesłał deszcz, który ugasi pożar. Jak podaje Agencja Fides żołnierze po zabiciu duchownego odcięli mu palec, aby zabrać złotą obrączkę. Ukradli także jego telefon komórkowy i zegarek.
W ostatnich dniach ponad dziesięć wiosek zostało spalonych przez wojsko, które staje się coraz bardziej okrutne wobec miejscowej ludności. Zginęło wiele osób starszych, które nie były w stanie uciec. „Za atakami kryje się zaplanowana i zorganizowana zemsta armii za atak bojówek ruchu oporu na obóz wojskowy w wiosce Lung Ker w pobliżu granicy z Indiami, w którym zginęło 15 żołnierzy” – uważa ks. David Hmung, proboszcz jednej z parafii ze spalonego miasteczka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Represje nie omijają także Kościoła katolickiego. Dochodzi do coraz częstszych aresztowań księży i dewastacji kościołów. Biskupi alarmują, że Kościół jest coraz bardziej represjonowany i bezpodstawnie oskarżany przez przedstawicieli junty o wspieranie rebeliantów. Wojskowi utrudniają także działania lokalnej Caritas, która, z powodu blokad dróg i zakazu wjazdu w pewne regiony, nie jest w stanie dostarczać potrzebującym wystarczającej pomocy żywnościowej i medycznej.
Wojsko nie waha się nawet atakować dzieci. Od czasu zamachu zginęło już 75 nieletnich, a około tysiąca jest przetrzymywanych – informuje Komitet Praw Dziecka ONZ. Niektóre dzieci zostały zamordowane w swoich domach, na oczach rodziców” – powiedział w rozmowie z dziennikarzami przewodniczący komitetu, Mikiko Otani. Działania armii grożą zniszczeniem całego pokolenia – ostrzega Organizacja Narodów Zjednoczonych. Wojsko prześladuje dzieci, gdy nie może dopaść ich rodziców, oskarżonych o wspieranie ruchu oporu.
Sytuacja humanitarna w Birmie stale się pogarsza. Rośnie liczba przesiedleńców. Według ONZ jak dotąd ponad 200 tys. osób musiało opuścić swoje domy. Według szacunków Światowego Programu Żywnościowego prawie 3,5 mln Birmańczyków jest zagrożonych głodem. Od czasu zamachu stanu liczba potrzebujących pomocy żywnościowej w całym kraju wzrosła o 2 mln i to głównie w miastach. Ceny paliwa i żywności poszybowały w górę. Zniknęły tysiące miejsc pracy.