Szata zawierzenia
Bogusław Olszonowicz
23 sierpnia br. bursztynowa sukienka dla Matki Bożej Królowej Polski została przewieziona z pracowni gdańskiego bursztynnika Mariusza Drapikowskiego na Jasną Górę. Tej wyjątkowej podróży towarzyszyło wzruszenie, a przede wszystkim modlitwa wielu osób związanych z tym dziełem.
Jeszcze w przeddzień wyjazdu do studia, w którym wykonywana była bursztynowo-diamentowa Sukienka Zawierzenia dla Matki Bożej Królowej Polski, przychodziło wiele osób, które chciały zobaczyć to szczególne wotum. Każdy, kto oglądał tę szatę, o której mówi się, że "została napisana bursztynem", nie ukrywał podziwu nie tylko dla mistrza Drapikowskiego, ale także dla jego współpracowników, którzy równie emocjonalnie jak on włączyli się w tę pracę.
"Czyż nie jest to znak Bożej Opatrzności, że w tak wyjątkowym miejscu powstaje szata dla Maryi, będąca Sukienką Zawierzenia Totus Tuus..." - zauważył ks. kan. Kazimierz Wojciechowski, proboszcz parafii Opatrzności Bożej na gdańskiej Zaspie, na terenie której mieści się pracownia Mariusza Drapikowskiego.
Miejsce to ma jeszcze jeden istotny element symbolicznej łączności z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, gdyż jest ono oddalone zaledwie o kilkadziesiąt metrów od placu, na którym 12 czerwca 1987 r. Papież Polak sprawował Mszę św. dla świata pracy przy pamiętnym ołtarzu zbudowanym w kształcie okrętu.
I z tego właśnie miejsca 23 sierpnia w południe, kiedy rozbrzmiewały dzwony na Anioł Pański, po odmówieniu modlitwy, Mariusz Drapikowski zasiadł za kierownicą samochodu, gdzie wcześniej umieszczona została w specjalnej obudowie szata dla Maryi. Rozpoczęła się ta jedyna w swoim rodzaju podróż. Oprócz mistrza jechało w busie jeszcze czterech jego współpracowników. Niezwykła sytuacja sprawiła, że rozmowa podczas podróży dotyczyła głównie spraw związanych z sukienką. "Zrobiłem wszystko, żeby było dobrze, ale czy tak jest naprawdę, okaże się na miejscu" - mówił pan Mariusz. Po chwili wszyscy modliliśmy się, żeby nie było przykrych niespodzianek.
W drodze wszystko układało się pomyślnie, choć ruch na trasie z Gdańska do Łodzi był tak duży, że obawialiśmy się, czy w zaplanowanym i uzgodnionym z ojcami paulinami na Jasnej Górze czasie uda nam się dojechać do Częstochowy. Pan Mariusz sprawnie wyprzedzał wolniej poruszające się pojazdy i z godziny na godzinę było coraz bliżej do duchowej stolicy Polski. Nawet w Krośniewicach, gdzie prowadzone od wielu tygodni prace drogowe znacznie utrudniają podróż jadącym tamtędy kierowcom, nie było żadnych problemów. Zapewne Matka Boża nam pomaga - myśleliśmy. A że tak rzeczywiście było, przekonaliśmy się kilkakrotnie. Nie można było nie zauważyć, że gdy samochód z sukienką dla Matki Bożej przejeżdżał obok policyjnych patroli, policjanci nagle zdejmowali czapki - niby to dla poprawienia fryzury czy przetarcia spoconego czoła. Natomiast kilka kilometrów przed wjazdem do Torunia, kiedy droga prowadziła równolegle do torów kolejowych, przejeżdżający tamtędy pociąg, gdy zrównał się z naszym samochodem, nagle zatrąbił jakby sygnałem fanfary. Czyżby to był przypadek... - zastanawialiśmy się.
O godz. 20.00 wjechaliśmy na dziedziniec Jasnej Góry. Powitał nas o. Bogdan Waliczek OSPPE, przeor klasztoru jasnogórskiego.
* * *
Przyjmij, Jasnogórska Pani,
Bursztynowej szaty znak,
Dar wdzięczności za Twą miłość,
Za obecność pośród nas.
Szatę - symbol zawierzenia
Dziś składamy u Twych stóp,
By z papieskim "Totus Tuus"
Iść najprostszą z życia dróg.
Tekst napisany w czasie podróży z Sukienką Zawierzenia z Gdańska do Częstochowy 23 sierpnia 2005 r.
"Niedziela" 36/2005