Reklama

Z Towarni do Rzeszowa przez Omsk (cz. 8)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Każdy dzień na zesłaniu był walką o przeżycie, o zdobycie pożywienia. Pewnego dnia zimą po pracy wybrałam się do Ilinki, wioski położonej kilka kilometrów za rzeką Szysz. Miałam odebrać od jednej gospodyni mleko. Gospodyni nie zastałam, nie miałam gdzie przenocować i o zmierzchu wyruszyłam w powrotną drogę. Niebo było zachmurzone, wiał początkowo lekki wiatr, ale wkrótce zerwała się wichura i śnieżyca. W jednej chwili wszystko zniknęło w tumanach śniegu. Drogi nie widziałam, co chwila wpadałam w głębokie zaspy. Wiatr mnie przewracał, śnieg zasypywał oczy i nie mogłam iść dalej. Zmęczona trafiłam na jakiś mostek na drodze i zeszłam do rowu, by schronić się przed wiatrem i trochę odpocząć. Usiadłam w śniegu, było zacisznie, zrobiło mi się ciepło i ogarnęła mnie senność. W pewnym momencie poczułam gwałtowne szarpnięcie i jakby Ktoś zmusił mnie do wstania. Przypomniałam sobie, co mówili, że podobnie następuje śmierć przez zamarznięcie. Ostatkiem sił podniosłam się i dowlokłam się do naszego osiedla. W domu się martwili, bo wiedzieli, że w taką burzę nawet konie ustawały. Rodzice modlili się i mieli nadzieję, że przenocuję w Ilince. Gdy weszłam do baraku i opowiedziałam, co przeżyłam, mama dziękowała Bogu i mówiła, że to Anioł Stróż wyciągnął mnie z tego rowu.
W kolejnej wyprawie w poszukiwaniu żywności szłyśmy z kuzynką, Karoliną Zmorówną, w kierunku Znamienki. Byłyśmy już daleko za Irtyszem. Po drodze zobaczyłyśmy piękny łan dojrzewającej pszenicy. Ziarna zboża dla nas głodujących stanowiły bardzo łakomy kąsek. Urwałyśmy parę kłosów. Przewodniczący kołchozu z drugim pracownikiem objeżdżali pola i sprawdzali, czy zboże jest gotowe do żniw. Przyłapali nas na "gorącym uczynku". Wypytywali skąd i dokąd idziemy, zwymyślali nas i zapisali nasze nazwiska. W wielkim strachu podałam prawdziwe imię i nazwisko, Karola podała nazwisko zmyślone, jakiego nie było w ogóle u nas na Szyszu. Po pewnym czasie komendant naszego osiedla wezwał mnie do kantory. Wypytywał, po co i z kim chodziłam właśnie w tym dniu. Ja tym razem już byłam mądrzejsza i choć z wielkim strachem, uparcie twierdziłam, że tego dnia nie wychodziłam z domu. Komendant, mimo okrucieństwa, po długim śledztwie uwierzył, zaprzestał nękania i sprawa ucichła. Gdyby potoczyła się inaczej, czekałoby mnie długoletnie więzienie.
Kiedy mieszkaliśmy w czasie powodzi we wsi Ilinka, zorganizowano dla dzieci w wieku 10-15 lat wyjazd na zbieranie żurawiny. Moje nogi już były trochę podgojone po powrocie z zaczystki, pojechałam z siostrą Jadzią, żeby zarobić parę groszy i dostać pajok (przydział chleba). Płynęliśmy pod opieką organizatora skupu jagód dużą łodzią - barkasem po zalanym Irtyszu na północ. Wokoło nie było widać brzegu tylko wody i wody. Gdzieniegdzie sterczały czubki drzew. Widok był groźny i ponury. Wystraszeni i przygnębieni ulokowani zostaliśmy w tatarskiej wsi. Mieszkańcy nastawili się do nas wrogo, bo przyjechaliśmy im wyzbierać jagody. Bardzo się ich baliśmy. Żurawiny rosną na bagnach, na kępach mchu. Na cienkich jak nitka gałązkach wiszą pojedyncze jagody. Zbiera się je po zimie. Tamtejsze bagna to trzęsawiska, gdy ktoś wpadł do wody, trudno go było wyciągnąć. Wprowadzono gromadę dzieci na to bagno, kępy się pod nami uginały. Woda była zimna, na dnie bagna jeszcze lód. Jagód prawie nie było. Przemokliśmy, a nic nie udało się uzbierać. Zaczął się ogólny płacz, lament. Po powrocie do wsi powiedzieliśmy, że więcej na jagody nie pójdziemy i chcemy wracać do rodziców. Nasza rozpacz była tym większa, że łódź, która nas przywiozła, odpłynęła, byliśmy zupełnie oderwani od świata, na bezbrzeżnym morzu, wśród obcych, wrogich ludzi. Opiekun sowiecki krzyczał, że władze tyle kosztował transport, chleb dla nas, beczki przygotowane itp. Dzieci tylko szlochały. Pan Mazur, jeden z trójki rodziców, którzy byli z nami, tłumaczył, że skoro nie ma jagód, żadnego pożytku z nas nie będzie, szkoda dzieci męczyć i narażać na utonięcie. W końcu na drugi dzień nasz opiekun pojechał łódką, sprowadził barkas i wróciliśmy do rodzin.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Lekarz odpuszczał grzechy

2024-06-14 07:30

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Czy kiedykolwiek słyszałeś o lekarzu, który potajemnie odprawiał sakramenty w najciemniejszych czasach stalinowskich represji? Poznaj niesamowitą historię doktora Henryka Mosinga – wybitnego epidemiologa, który poświęcił swoje życie walce z tyfusem plamistym, a jednocześnie tajnym kapłanem, odpuszczającym grzechy w ukryciu.

Metafora ziarnka gorczycy jest bardzo podobna do koncepcji efektu motyla. Wspólnie ilustrują one, jak małe działania mogą prowadzić do dużych i często nieprzewidywalnych skutków. W tej perspektywie zauważmy wartość nawet najdrobniejszych aktów wiary, odwagi i determinacji, które mogą przekształcić się w coś wielkiego i wpływowego.

CZYTAJ DALEJ

Turniej LSO w Brzegu [Wyniki]

2024-06-15 18:17

ks. Łukasz Romańczuk

Drużyna z Trzebnicy

Drużyna z Trzebnicy

Za nami turniej Liturgicznej Służby Ołtarza w Brzegu. Przyjechały drużyny ministranckiej z różnych stron Archidiecezji Wrocławskiej, a także jedna z Wałbrzycha [diecezja świdnicka]. Wśród ministrantów zwyciężyła drużyna z parafii pw. Aniołów Stróżów w Wałbrzychu, w kategorii lektorów młodszych najlepsi okazal się chłopcy z Międzynarodowego Sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy, a wśród najstarszych zwyciężyła drużyna parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Strzelinie.

Wśród ministrantów zwyciężyła drużyna z parafii pw. Aniołów Stróżów w Wałbrzychu, w kategorii lektorów młodszych najlepsi okazal się chłopcy z Międzynarodowego Sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej w Trzebnicy, a wśród najstarszych zwyciężyła drużyna parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Strzelinie.

CZYTAJ DALEJ

Papież zachęca dziś do pamięci o osobach starszych

2024-06-15 17:09

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

„Jakże często odrzuca się osoby starsze, pozostawiając je samym sobie, co staje się prawdziwą ukrytą eutanazją!” - czytamy w dzisiejszym tweecie papieskim. Takie słowa odnoszą się do obchodzonego właśnie 15 czerwca Światowego Dnia Świadomości Znęcania się nad Osobami Starszymi. ONZ zatwierdziła tę datę w 2011 r.

Tweet Franciszka dalej zaznacza, iż wspomniane pozostawienie osób starszych samym sobie „to rezultat owej kultury odrzucenia, która wyrządza tak wiele zła w naszym świecie”. Papież wskazuje następnie, że „wszyscy jesteśmy wezwani do przeciwdziałania tej toksycznej kulturze odrzucenia”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję