Przed laty opublikowano badania nad grupą dzieci pochodzących z rodzin ateistycznych, do tego wychowanych w niemal całkowitym braku kontaktu z treściami i zwyczajami jakiejkolwiek religii. W ich myśleniu i postrzeganiu świata odkryto niesłychany instynkt wiary. Dzieci te pytały o sens cierpienia, o przyczynę stworzenia, o życie po śmierci, miały też wiele potrzeb duchowych, a niekiedy wręcz mistycznych. W podsumowaniu tych badań uczciwie zaznaczono więc, że wiara to sprawa nie tylko socjalizacji religijnej czy religijnego wychowania, ale czegoś wręcz wrodzonego, danego człowiekowi przez sam fakt życia. My, ludzie wierzący, nazywamy to łaską wiary daną przez Ducha Świętego, jako naturalne otwarcie się na Boga, rodzaj zmysłu wiary – sensus fidei.
Reklama
O tym zmyśle wiary myślimy również w odniesieniu do całego ludu Bożego. Kościół uznaje, że we wspólnej wierze ludzi ochrzczonych działa Duch Święty, dając im najzdrowszy i najbardziej właściwy sposób wyrażania i praktykowania wiary. To przekonanie pokazuje nam, jak ważne jest w Kościele słuchanie ludzi. Ono nie wynika wyłącznie z naturalnego wsłuchiwania się w ich roszczenia, wyobrażenia i własne fantazje o Bogu i o Kościele, ale jest efektem wiary w to, że Bóg mówi do Kościoła przez wielkich i ważnych oraz przez tych najmniejszych i pozornie mało znaczących. Więcej nawet – Bóg może mówić do swojej wspólnoty przez ludzi stojących obok oficjalnego nurtu Kościoła albo nawet poza nim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przykładami tego w Dziejach Apostolskich są choćby faryzeusz Gamaliel czy Szymon Czarnoksiężnik, który wcześniej zajmował się magią, a po swoim nawróceniu głosił Jezusa wielu ludziom. Oczywiście, każdy indywidualny głos musi być zawsze poddany rozeznaniu w świetle Bożego słowa i w całej wspólnocie Kościoła. Wszystko to jednak zaprasza nas do odważnego i wzajemnego wsłuchiwania się w ten zmysł wiary ludzi.
Takie założenie przyświeca trwającemu w Kościele procesowi synodalnemu. Mamy się otworzyć na wzajemne słuchanie się bez wstępnych założeń, kto może, kto powinien zabierać głos na temat wiary i Kościoła, a komu nie wolno tego robić. Najpierw się pomódlmy, potem posłuchajmy się wzajemnie i dopiero potem rozeznajmy, co Duch Święty chce nam przez to wszystko powiedzieć. Papież Franciszek, mówiąc o nawróceniu pastoralnym i znaczeniu słuchania ludzi, daje obraz Kościoła jako odwróconej piramidy, w którym jej zwieńczenie i szczyt są na samym dole, a na górze jest podstawa. Podstawą Kościoła są wierni, zwieńczeniem jest kolegium biskupów, a u szczytu jest Piotr – papież. Biskupi z papieżem na czele niosą na swoich barkach lud Boży. Ich przewodnictwo we wspólnocie chrześcijan polega na służbie i reprezentowaniu ludzi przed Bogiem. Na tej zasadzie – jak podkreśla Franciszek – papież jest „sługą sług”. Biskupi, wsłuchani w głos wiernych, mają się wstawiać za nimi przed Bogiem i na podstawie wspólnego głosu ludzi rozeznawać drogę Kościoła ku Bogu.
W każdym z nas poznanie przez zmysły jest tylko wstępem do głębszego i bardziej rozumowego poznania. Nie da się jednak poznawać bez słuchu, bez wzroku, bez dotyku, smaku czy powonienia; tak samo nie da się rozeznawać tego, co mówi Duch Święty do Kościoła, bez słuchania ludzi, bez postrzegania ich problemów, bez wczucia się w ich przeżycia i doświadczenia – po prostu bez bliskości i zapachu owiec.